wiesława wiesława
1999
BLOG

Dekrety sierpniowe, ułomne źródło historyczne

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

„I zaczynam rozumieć, że normą zachowania się w polskim społeczeństwie – oczywiście pamiętając, że większość ludzi nie była zainteresowana niczym, co ich bezpośrednio nie dotyczyło, i pozostawała na los Żydów obojętna – było tropienie i wynajdowanie ukrywających się Żydów, nie zaś niesienie prześladowanym Żydom pomocy. Że własność żydowska stała się z dnia na dzień łatwo osiągalnym obiektem pożądania i tylko niedołęga z nadarzającej okazji nie skorzystał.” (Jan Tomasz Gross, Złote żniwa).

Kilku blogerów niemieckiego pochodzenia, produkujących się w S24, traktuje te słowa jak aksjomat.  Kilka dni temu po raz kolejny podjęli swój trud „pedagogów wstydu” wobec Polaków, i po raz kolejny powtarzają, że „Polacy są co najmniej współodpowiedzialni za Holocaust”, a na dodatek dzisiaj są hardzi i nie chcą się przyznać, jak mordowali i wydawali Żydów. Blogerzy - pedagodzy powołują się na publikacje autorów, którzy piszą historię Polski na podstawie wyroków sądowych wydanych przez sądy PRL na podstawie tzw. sierpniówek. Obawiam się, że wiele osób czytających różne rewelacje, ujawnione przez Jana Grabowskiego i Barbarę Boni-Engelking, nie za bardzo orientuje się czym były „sierpniówki” i jak funkcjonowały.

„Sierpniówki”, czyli uchwalone przez PKWN w drugiej połowie 1944 roku dekrety, były podstawą prawną działań represyjnych wobec polskiego społeczeństwa. Były to dekrety z mocą ustawy, wydawane przez PKWN, jeszcze przed pierwszymi wyborami do Sejmu. Zachowane dokumenty pozwalają stwierdzić, ze dekrety PKWN opracowywano na podstawie projektów podyktowanych przez doradców sowieckich. Zachowało się np.  pismo gen. Szatiłowa, przedstawiciela rządu sowieckiego przy PKWN do naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, zawierające projekt dekretu do wydania przez PKWN w sprawie represjonowania rodzin dezerterów.

Pierwszy z tych dekretów, z 31 sierpnia, O wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego,  został  opublikowany w Dzienniku Ustaw nr 1 i był następnym aktem prawnym uchwalonym po Manifeście PKWN z 22 lipca 1944. Świadczy to o tym, jak ważny był ten akt dla prawodawcy.

W 1944 roku  pojawiły się kolejne:

  • Dekret z 12 września O specjalnych sądach karnych dla spraw zbrodniarzy faszystowsko-hitlerowskich,
  • Dekret z 23 września wprowadzający nowy Kodeks Karny Wojska Polskiego oraz dekret z tego samego dnia O ustroju sądów wojskowych o prokuratury wojskowej,
  • Dekret z 30 października O ochronie państwa (rozszerzający jurysdykcję sądów wojskowych na wszelkie kategorie przestępstw politycznych i oddający postępowanie przygotowawcze organom bezpieczeństwa i prokuratury wojskowej),
  • Dekret z 4 listopada O środkach zabezpieczających w stosunku do zdrajców Narodu.

W latach 1945 – 1947 wydane zostały następne dekrety:

  • Dekret z 23 czerwca 1945 r. wprowadzający Kodeks Wojskowego Postępowania Karnego,
  • Dekret z 16 listopada 1945 roku O postępowaniu doraźnym,
  • Dekret z 16 listopada 1845 r. i 13 czerwca 1946 r. O przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa (tzw. Mały Kodeks karny, obowiązujący aż do 1969 roku)
  • Dekret z dnia 22 stycznia 1946 r.  O odpowiedzialności za klęskę wrześniową i faszyzację życia państwowego oraz dekret z tego samego dnia o Najwyższym Trybunale Narodowym.

Powyższe akty prawne stosowano wobec wszystkich osób, które władze komunistyczne uznały za wrogie, w tym zawsze wobec aresztowanych uczestników konspiracji niepodległościowej.

Dekrety z mocą ustawy były wydawane przez PKWN, jeszcze przed pierwszymi wyborami do Sejmu. Zachowane dokumenty pozwalają stwierdzić, ze dekrety PKWN opracowywano na podstawie projektów podyktowanych przez doradców sowieckich. Zachowało się np.  pismo gen. Szatiłowa, przedstawiciela rządu sowieckiego przy PKWN do naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, zawierające projekt dekretu do wydania przez PKWN w sprawie represjonowania rodzin dezerterów.

Dekret z 31 sierpnia 1944, był drastycznie represyjny. Jego pierwszy artykuł przed nowelizacjami brzmiał:

„Kto działając na rękę władzy okupacyjnej niemieckiej: a) brał lub bierze udział w dokonywaniu zabójstw osób z pośród ludności cywilnej lub jeńców wojennych, w znęcaniu się nad nimi albo ich prześladowaniu, b) działał lub działa na szkodę osób przebywających na obszarze Państwa Polskiego, w szczególności przez ujęcie lub wywożenie osób poszukiwanych albo prześladowanych przez władzę okupacyjną z jakichkolwiek przyczyn (z wyłączeniem ścigania za dokonanie przestępstw pospolitych) – podlega karze śmierci”. 

Osobnym dekretem utworzono specjalne sądy karne, które rozpatrywały sprawy podlegające regulacjom dekretu sierpniowego. Rozprawy miały się odbywać w ciągu 24 godzin, oskarżony był obligatoryjnie aresztowany, a od wyroków nie przysługiwało odwołanie. Dekret sierpniowy zaczął zatem funkcjonować tym trybem w październiku 1944 r. Sytuację nieco zmieniło powstanie w styczniu 1945 r. Najwyższego Trybunału Narodowego, powołanego wprawdzie do sądzenia zbrodniarzy wojennych (w ciągu dwóch lat swojego istnienia rozpatrzył w sumie siedem spraw), ale pełniącego funkcję swego rodzaju instancji odwoławczej dla sądów specjalnych – najwyższy prokurator mógł bowiem wnosić do NTN o kasację ich wyroków. Sądy specjalne zlikwidowano w pażdzierniku 1946 r., przekazując ich sprawy do sądów okręgowych.

Polscy prawnicy od razu zwrócili uwagę na jego wady. Pierwszą z nich była retroaktywność - przepisy tego dekretu stosowano w odniesieniu do czynów popełnionych w okresie od 1 września 1939 – 9 maja 1945 roku. Należy zaznaczyć, że wymienione w dekrecie czyny były ścigane przez prawo już na podstawie odpowiednich przepisów Kodeksu Karnego z 1934 roku, a dekret zaostrzał odpowiedzialność za te czyny.

Kwestia druga - Art. 1 dekretu z 31 sierpnia  był jedynym w historii polskiego prawa karnego, który przewidywał sankcję określającą ściśle rodzaj i wymiar kary (w postaci kary śmierci). Zatem w każdym przypadku ustalenia, że ktoś popełnił czyn określony w dekrecie, sędzia musiał skazać go na śmierć. Było to równoznaczne z odebranie m sędziemu jego kompetencji „wymierzenia” kary – co zresztą potwierdzał sam tytuł dekretu sierpniowego: „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy (...)”. Z tego powodu prof. dr hab. Czesława Żuławska, sędzią Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, określiła dekret z 1 sierpnia 1944 jak „gwałt na sumieniu sędziów” i przypomniała, że spotkał się z protestem środowiska sędziowskiego. Prof. Żuławska łączy spojrzenie prawnicze z osobistym, rodzinnym doświadczeniem, gdyż jej ojciec, sędzia sądu okręgowego w Rzeszowie, był przez krótki czas prezesem sądu specjalnego, jednego z trybunałów powołanych do osądzania kolaborantów.

„Mój ojciec był bardzo aktywny w tym „ruchu protestu”, przedkładając ówczesnemu kierownikowi resortu sprawiedliwości (któremu podlegał służbowo, jako powołany na stanowisko prezesa sądu specjalnego) obszerne uzasadnienie stanowiska sędziów. Argumentował, że nie wolno pod groźbą śmierci wymagać do człowieka bohaterstwa, jakim byłoby – w realiach okupacyjnych – narażenie na pewną śmierć siebie i rodziny, a nieraz i całej wsi, przez odmowę np. ujawnienia ukrywających się ludzi. Ojciec mój wniósł równocześnie o zwolnienie go z obowiązków prezesa i sędziego sądu specjalnego.”

Implikacją protestów sędziowskich były dwie nowelizacje dekretu sierpniowego, pierwsza z 16 lutego 1945 roku, druga z  10 grudnia 1946 r.  Natomiast jednolity tekst dekretu, łączący jedną i drugą nowelizację, opublikowano w grudniu 1946 r., czyli ponad dwa lata po jego wydaniu. Nowelizacja z 16 lutego 1945 roku ograniczyła stosowanie bezalternatywnej kary śmierci do przypadków, w których działanie sprawcy polegało na ujęciu lub wywożeniu prześladowanych. W innych przypadkach rozszerzono katalog kar, dopuszczając karę więzienia.

Dekret z 31 sierpnia 1944 r.  nigdy nie został uchylony i jest  aktem prawnym obowiązującym do dziś. Ostatnia zmiana miała miejsce w 1997 roku - w Kodeksie Karnym z 1997 roku, w miejsce sankcji w postaci kary śmierci wprowadzono karę dożywotniego więzienia.

Dekret PKWN z 31 sierpnia 1944 roku miał służyć karaniu osób współpracujących z Niemcami podczas II wojny światowej. Powołując się na niego, sądy wojskowe i powszechne skazywały ludzi, którzy autentycznie kolaborowali z Niemcami - aktorów grających w niemieckich teatrach, redaktorów gadzinówek, czyli propagandowej prasy okupanta, szmalcowników za wynagrodzenie wydających ludzi. Na jego podstawie skazywano też niemieckich zbrodniarzy wojennych, którzy w tym czasie przebywali w polskich więzieniach i czekali na wyroki. Na podstawie dekretu z 31 sierpnia 1944 roku zostali osądzeni przez Najwyższy Trybunał Narodowy niemieccy zbrodniarze wojenni: Arthur Greiser, Amon Gōth, Ludwig Fischer, Ludwig Leist, Josef Meisinger, Max Daume, Rudolf Hōβ, Albert Forster, Josef Būhler oraz 40 członków załogi KL Auchwitz-Birkenau.

Ale nie tylko zbrodniarze wojenni byli skazywani na podstawie tego dekretu. Wśród skazanych na podstawie dekretów sierpniowych znacznie więcej było żołnierzy i działaczy podziemia niepodległościowego, z których komunistyczna propaganda usiłowała zrobić kolaborantów niemieckiego okupanta, niż niemieckich zbrodniarzy wojennych. Komuniści posługiwali się tym krótkim dekretem w sytuacjach, kiedy wobec aresztowanej osoby nie byli w stanie sformułować konkretnych zarzutów. Historycy szacują, że ze wszystkich skazanych na podstawie dekretów sierpniowych 24% stanowiły osoby narodowości niemieckiej i austriackiej, a 76 % to ludzie oskarżani o kolaborację, w tym żołnierze AK, NSZ oraz innych formacji podziemia niepodległościowego, którym zarzucano „działanie na szkodę Państwa Polskiego”. Wg obliczeń Elżbiety Kobierskiej-Motas, długoletniej archiwistki w Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, która badała akta sądowe „sierpniówek”, w latach 1944-1956 na ich podstawie przeprowadzono 20 tysięcy procesów, w których skazano około 100 tysięcy osób. Na mocy dekretu z 31 sierpnia 1944 roku skazano na śmierć co najmniej 374 działaczy niepodległościowych, w tym głównie żołnierzy AK (169), NSZ (96), ale także np. Batalionów Chłopskich.

W więzieniach, bardzo często w sąsiadujących ze sobą celach, siedzieli kaci i ich ofiary. Szczególnie spektakularny jest przypadek profesora Mieczysława Siewierskiego, specjalisty prawa karnego. W 1946 roku po utworzeniu Najwyższego Trybunału Narodowego został mianowany prokuratorem tego specjalnego sądu. Występował jako oskarżyciel w procesie Arthura Greisera, a także w innych procesach niemieckich zbrodniarzy wojennych. Zdaniem prof. Kuleszy prof. Siewierski był jednym z tych, którym dziś zawdzięczamy, że polskie procesy sprawców zbrodni nazistowskich spełniały warunki uczciwych procesów, określane obecnie w państwie prawnym. W aktach procesu Alberta Forstera, gauleitera Gdańska i Prus Zachodnich, znalazłem opinię prokuratora Siewierskiego, że korzystanie przez prezydenta Bolesława Bieruta z prawa łaski w stosunku do Forstera nie byłoby uzasadnione, gdyż dowiedziono oskarżonemu, zgodnie z wymogami prawa, popełnienie najcięższych zbrodni.

Po zakończeniu procesu Alberta Forstera, Mieczysław Siewierski został aresztowany i osadzony w więzieniu mokotowskim.  Akt oskarżenia sformułowano powołując się na dekret z  22 stycznia 1946 roku „O odpowiedzialności karnej za klęskę wrześniową i faszyzację życia w przedwojennej Polsce".  Mieczysławowi Siewierskiemu zarzucono, że będąc prokuratorem przed wojną oskarżał w procesach działaczy komunistycznych, oraz że wyznaczał sędziów do pracy w komisjach wyborczych w wyborach „na mocy konstytucji faszystowskiej z 1935 roku”. Kiedy przywieziono Alberta Forstera na Mokotów w celu wykonania na nim wyroku śmierci w dniu 28 lutego 1952 r., w tym samym więzieniu siedział skazany na karę pięciu lat więzienia jego niedawny oskarżyciel Mieczysław Siewierski.

 

Pouczająca jest również historia Stanisławy Rachwałowej, żołnierza kontrwywiadu Okręgu Kraków ZWZ.  W końcu listopada 1941 r. została aresztowana przez gestapo i w grudniu 1942 roku wywieziona do KL Auschwitz II, czyli obozu koncentracyjnego dla kobiet w Brzezince. Ze względu na biegłą znajomość trzech obcych języków została przyjęta do pracy w Politische Abteilung-Aufnahme. Szybko przystąpiła do obozowego ruchu oporu. W Oświęcimiu była więziona aż do ewakuacji 18 stycznia 1945 roku. Następnie osadzono ją w  KL Ravensbrück, a następnie KL Neustadt-Glewe nad Łabą, skąd 2 maja 1945 roku została wyzwolona przez aliantów. Do Krakowa wróciła w końcu maja i  po kilku tygodniach rozpoczęła pracę w wywiadzie Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (DSZ),  a od września 1945 roku Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Jej zadaniem było zbieranie informacji z dziedziny gospodarczej, politycznej i wojskowej.

Po aresztowaniu II Zarządu Głównego WiN, od sierpnia do października 1946 roku trwały aresztowania żołnierzy i działaczy WiN. 26 sierpnia UB założyło „kocioł” w mieszkaniu Stanisławy Rachwał. Ostrzeżona o wsypie, przeczekała pierwszą falę aresztowań w Krakowie, a następnie przeniosła się do Warszawy. W pierwszych dniach września mieszkała u byłej więźniarki Oświęcimia Krystyny Żywulskiej, skąd wyjechała na Pomorze.  Zdekonspirowana i zagrożona aresztowaniem szukała możliwości opuszczenia kraju. Miała już przygotowaną drogę przerzutową na Zachód, gdy została rozpoznana w Warszawie na ulicy przez męża Żywulskiej,  ppłk. Leona Ajzen-Andrzejewskiego, wówczas urzędnika Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Stanisława Rachwałowa została aresztowana w przeddzień wyjazdu, 30 października 1946 roku. Była więziona początkowo w MBP w więzieniu MBP w Warszawie, następnie w więzieniu Montelupich w Krakowie. Skazano ją na karę śmierci, utratę praw publicznych i obywatelskich oraz przepadek mienia. Po dwóch miesiącach spędzonych w celi śmierci poinformowano ją, że Bolesław Bierut złagodził karę do dożywocia. W sąsiedniej celi siedziały Marie Mandel i Therese Brandl, dozorczynie z obozu w Brzezince, również skazane na karę śmierci.

Najbardziej znanym przypadkiem wykorzystania „Sierpniówki” przeciwko żołnierzom Armii Krajowej jest sprawa gen. Bryg. Augusta Emila Fieldorfa, zastępcy komendanta głównego AK.  August Emil Fieldorf „Nil” (ur. 20 marca 1895 r.) był oficerem Legionów Polskich i Wojska Polskiego oraz Polskiego Państwa Podziemnego czasu okupacji. Od 6 sierpnia 1914 r. żołnierzem 1. Kompanii Kadrowej, uczestnikiem wojny z bolszewikami. W wojnie obronnej 1939 r. dowódcą 51. pułku piechoty. W roku 1940 „Nil” jako pierwszy emisariusz rządu polskiego przedostał się z Zachodu do okupowanej Polski. To wtedy przyjął swój niepowtarzalny pseudonim „Nil”, nawiązujący do słów Horacego: „Nil desperandum” („Nie rozpaczajcie”!). Od 1942 r. w Komendzie Głównej AK, szef Kedywu (Kierownictwa Dywersji), organizator zamachu na Franza Kutscherę i innych akcji. Wyznaczony na komendanta organizacji NIE(podległość), pierwszej poakowskiej konspiracji niepodległościowej, która miała się przeciwstawić sowietyzacji Polski. Aresztowany przez NKWD, nierozpoznany, spędził dwa lata (1945-1947) na zesłaniu pod Swierdłowskiem, które przeżył cudem. Mimo dobrowolnego ujawnienia się został aresztowany przez UB (1950). „Nil” odmówił współpracy z UB w operacji całkowitego zniszczenia Zrzeszenia „WiN’’ – ostatniej, powojennej już struktury Polskiego Państwa Podziemnego. W 1952 r. „Nil” został na podstawie art. 1 pkt. 1 „Dekretu o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy” oskarżony o rzekomą współpracę z Niemcami i wydawanie rozkazów mordowania sowieckich partyzantów, członków PPR, AL i Żydów. Były to całkowicie sfingowane zarzuty, jak później, po dziesięcioleciach udowodniono na rozprawie rehabilitacyjnej. Po trwającym jeden dzień procesie gen. Fieldorf został skazany na karę śmierci, a następnie (24 lutego 1953 r.) stracony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie.  Sprawa gen. Fieldorfa uważana jest obecnie za klasyczny przykład tzw. justitzmord - zbrodni sądowej. Przykładów podobnego wykorzystania „sierpniówki” odnajdziemy w historii PRL znacznie więcej.

2 lipca 2003 r., na mocy rozporządzenia Dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, prof. Henryka Domańskiego, powstało Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Na stronie internetowej Centrum znajduje się następująca deklaracja:

Centrum skupia badaczy wywodzących się z różnych dyscyplin humanistycznych: historyków, literaturoznawców, socjologów, psychologów. Chcemy prowadzić badania interdyscyplinarne, łączyć odmienne metodologie, przełamywać dotychczasowe schematy opisywania Zagłady, odsłaniać różne perspektywy poznawcze i punkty widzenia, pokazywać niejednorodność i niejednoznaczność historycznej materii, szukać nowych – nieznanych, ale także niekonwencjonalnych – źródeł.

Jednym z takich źródeł, najczęściej wykorzystywanym przez zespół badaczy Centrum (Barbara Engelking, Jan Grabowski, Jacek Leociak, Dariusz Libionka, Andrzej Żbikowski i inni) są akta spraw karnych z dekretów sierpniowych. Posługując się nimi wymienieni naukowcy przygotowali kilka publikacji (artykułow, referatow i książek). Autorzy tych publikacji kwestionują ustalenia innych naukowców dotyczące relacji polsko-żydowskich podczas okupacji niemieckiej i posługując się swoistą metodologią znacznie powiększają liczbę polskich morderców Żydów i tzw. szmalcowników (osób szantażujących Żydów).

Niestety, naukowcy z Centrum w swojej pracy nie uwzględniają opinii prawników i historyków, którzy zwracają uwagę, że korzystanie z tych akt jest związane z poważnymi problemami metodologicznymi.

Zdaniem prawnika prof. Żuławskiej nie można zbyt łatwo „rozszyfrować” akt spraw karnych z dekretów sierpniowych:

Na pewno w oczach sędziego sprawy, które się w nich pojawiają, są dziś już nie do rozstrzygnięcia. […]nie będąc historykiem, ale sędzią, mam do tych opracowań ten dystans, że są to dowody „z drugiej ręki”. Historyk – nawet gdyby miał prawnicze wykształcenie – nigdy nie zdoła na podstawie akt zrekonstruować rzeczywistej sytuacji ani rzeczywistej rozprawy. […] Nie dziwię się, że badacze też oceniają i że chcą oceniać. Ale w odniesieniu do akt prawnych muszą to robić niesłychanie umiejętnie. Poszlaka dla historyka ma inną wagę, co innego znaczy, niż dla prawnika. Ale nawet, gdy opisuje się czasy dawno minione, nie przestaje liczyć się dobre imię historycznej postaci i uczucia jej potomnych – i tu jest ta odpowiedzialność historyków, którzy formułują oceny.

Również historycy podkreślają konieczność zachowania ostrożności przy badaniu akt „sierpniówek”. Zdaniem prof. Jana Żaryna akta spraw z dekretu sierpniowego są niewiarygodne. Dotyczy to zwłaszcza spraw prowadzonych od początku 1949 roku. Władze komunistyczne bowiem bardzo często wykorzystywały dekrety sierpniowe nie tylko do ścigania rzeczywistych donosicieli i kolaborantów, ale także do zwalczania podziemia niepodległościowego.
Rozróżnienie prawdy od fałszu zawartych w aktach śledczych i sądowych jest po prostu w wielu przypadkach niemożliwe, gdyż podsądni przyznawali się do czynów niepopełnionych, kluczyli, zmieniali zeznania, odwoływali ich część. Szczególnie miało to miejsce po 1956 roku, kiedy rozpoczęły się procesy rehabilitacyjne więźniów okresu stalinowskiego.

Zbyt wielkie zaufanie do informacji zawartych w aktach śledczych i karno-sądowych może zaprowadzić osobę badająca na manowce, np. do sformułowania hipotezy, ze Armia Krajowa i Narodowe Siły Zbrojne zajmowały się głownie walką z komunistyczna partyzantką, współpracując z drugim wrogiem, albo hipotezy o antysemityzmie tych formacji.

Szacuje się, że od 1942 roku z gett, transportów i obozów uciekło około 250 tysięcy Żydów. Część z nich kryla się po lasach i formowała bandy rabunkowe napadające na okoliczną ludność. Oddziały AK i NSZ w reakcji na te napady wykonywały wyroki śmierci wobec bandytów schwytanych z bronią w ręku. Część zbiegłych Żydów przyłączała się do komunistycznych oddziałów partyzanckich - Gwardii Ludowej, Armii Ludowej, lub bezpośrednio sowieckich (na kresach Wschodnich). Lokalne oddziały NSZ prowadziły walkę z agenturą sowiecka na terytorium przedwojennego państwa polskiego . Równolegle władze niemieckie urządzały obławy na partyzanckie oddziały komunistyczne. Są to fakty bezsporne, jednak przypisywanie żołnierzom oddziałów AK i NSZ motywacji antysemickich jest błędem, bowiem prowadzili oni walkę z bandytami i sowiecką agenturą, bez względu na ich narodowość.

Prof. Żaryn zwraca uwagę, że procesy żołnierzy AK i NSZ przeprowadzano pod z góry założoną przez oficerów MBP tezę:

Śledczy zadawał pytania, które wcześniej przygotowywali naczelnicy wydziałów kierujących danym śledztwem. Oskarżonemu trudno było się odnaleźć w tej machinie manipulacji. Czasem mówił rzeczy, wydawałoby się, nieszkodliwe lub mniej znaczące, jednak funkcjonariusze potrafili je tak wykorzystać, aby pasowały do wcześniej założonego, wygodnego dla nich sposobu narracji. Zeznaniami więc tak sterowano, aby wpisywały się w propagandową wersję winy i wskazywały, że oskarżony rzekomo współpracował z Niemcami, mordował Żydów lub walczył z komunistycznymi oddziałami Gwardii Ludowej oraz Armii Ludowej. Procesy sierpniowe są przykładem wyjątkowej manipulacji, w której fałsz miesza się z prawdziwymi wydarzeniami tak zinterpretowanymi, aby potwierdzały tezę przyjętą przez komunistycznych funkcjonariuszy.

Jako przykład takich manipulacji Jan Żaryn pokazuję proces Stanislawa Jarosza, oskarżonego o zabójstwo Żydów. Głównym świadkiem w jego sprawie był Antoni Szperlich, były działacz ONR i Organizacji Polskiej, który po uwięzieniu został informatorem UB. Obciążył on siebie i Jarosza tym, że prowadząc w ramach Organizacji Polskiej działalność wywiadowczą przeciw komunistycznej agenturze, przekazywał do gestapo dane dotyczące tzw. lewicy.  W aktach sprawy nie ma oczywiście żadnych informacji o rzeczywistych relacjach Szperlicha z UB. W tym przypadku, na szczęście dla Jarosza , sąd dopuścił dowód z zeznań świadków obrony, w tym uratowanych przez niego Żydów, którzy potwierdzili niewinność oskarżonego.  Zapadł wyrok uniewinniający Jarosza, ale uzasadniając wyrok sąd jednocześnie przyznał, że podsądny był de facto faszystą.

Inny historyk, Piotr Gontarczyk, zwraca uwagę na fakt, że „sierpniówki” nie są  wiarygodnym i obiektywnym opisem relacji polsko-żydowskich podczas II wojny światowej, jak to interpretują często naukowcy z Centrum Badania Zagłady Żydów, ale tylko powojenną rozprawą z patologią, jaka było mordowanie Żydów:

Jedną z głównych wad „sierpniówek” spróbuję przełożyć na mikrohistorię: jeżeli w jakiejś wsi 20 chłopów pomagało Żydom, a rok później na drugim końcu tej wsi jakiś bandzior zabił Żyda kłonicą, to z powojennej „sierpniówki” dowiemy się o tej zbrodni i towarzyszącej jej atmosferze. Nie będzie w niej mowy o tym, że wcześniej wieś udzielała pomocy Żydom. Pomagający musieli w czasie wojny działać dyskretnie, a wiejskie męty, wspierane przez Niemców były wówczas panami sytuacji.  Twierdzę, że budowanie obrazu polskiej wsi na podstawie „sierpniówek” przypomina pomysł opisu kondycji polskiej rodziny na podstawie akt sądowych spraw o pozbawienie praw rodzicielskich: wyjdzie na to, że połowa Polaków to alkoholicy, a reszta bije, okrada i gwałci swoje dzieci.

Nie jestem odosobniony w twierdzeniu, że „sierpniówki” to źródło wyjątkowo ułomne. To pogląd oczywisty w literaturze naukowej, ale jak widać nie dla naukowców z Centrum Badań nad Zagładą Żydów.

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:

  1. Janusz Kurtyka, Polska lat 1944-1956: z dziejów agonii i podboju, [w] Z dziejów agonii i podboju. Prace zebrane z zakresu najnowszej historii Polski, Wyd. ARCANA, Kraków, 2011,
  2. Jan Żaryn, Stosowanie dekretu "sierpniowego" w sprawach dotyczących "faszyzacji" w latach 1944-56. [w] Przestępstwa sędziów i prokuratorów w Polsce 1944-1956 , materiały konferencji IPN, 2000,
  3. Nie zamierzam podejmować żadnej polemiki.Wokół mitu „bydgoskiej krwawej niedzieli” z prof. Witoldem Kuleszą rozmawiają Paweł Kosiński i Barbara Polak, Biuletyn IPN nr 12 – 1/2003-2004, str 4-23,
  4. Filip Musiał, Cena wierności, [w] „Z archiwów bezpieki – nieznane karty PRL” red. F. Musiał, J. Szarek, t. 3, Kraków 2006,
  5. Joanna Lubecka, Dwa światy w więziennych teczkach, Biuletyn IPN nr 8-9 (129-130), 2011) r. , s. 147-155
  6. Czesława Żuławska, Dekret sierpniowy widziany okiem sędziego, http://znak.org.pl/?lang1=pl&page1=viewpoint&subpage1=viewpoint00&infopassid1=299&scrt1=sn
  7. Czesława Żuławska, Ius talionis, http://znak.org.pl/?lang1=pl&page1=sylwa&subpage1=sylwa00&infopassid1=775&scrt1=sn
  8. Jan Żaryn, Elity obozu narodowego wobec zagłady Żydów, [w] Kościół , Naród, Człowiek, czyli opowieść optymistyczna o Polakach w XX wieku, wyd. Neriton, Warszawa, 2012, s. 513-552
  9. Jan Żaryn, Komitet dla Upamiętnienia Polaków ratujących Żydów, [w] Kościół , Naród, Człowiek, czyli opowieść optymistyczna o Polakach w XX wieku, wyd. Neriton, Warszawa, 2012, s. 513-552
  10. Piotr Gontarczyk, Wszyscy jesteście złodziejami, [w] Najnowsze kłopoty z historią, wyd. Zyski S-ka, Poznań 2013, s. 267-281
  11. Piotr Gontarczyk, Jak złapią za rękę…, [w] Najnowsze kłopoty z historią, wyd. Zyski S-ka, Poznań 2013, s. 282-295
  12. Piotr Gontarczyk, Margines czy norma, [w] Najnowsze kłopoty z historią, wyd. Zyski S-ka, Poznań 2013, s. 296-304,

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura