wiesława wiesława
1261
BLOG

Czy w polskim wymiarze sprawiedliwości odradza się bolszewizm?

wiesława wiesława Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 58

Pod notką http://www.salon24.pl/newsroom/780670,komendant-glowny-policji-nie-widzial-wczesniej-nagran-z-paralizatora, dotyczacą smierci Igora S. w jednym z wrocławskich komisariatów,  pojawił się dzisiaj w południe komentarz następującej treści:

Też nie jestem w stanie zrozumieć tej irracjonalnej obrony bandytów.
Jakby cały postęp cywilizacji szlag trafił a bolszewizm odradza się w nowych odsłonach.

Wyjaśnienia – „bandyci” to policjanci z wrocławskiego komisariatu, gdzie rok temu zmarł Igor S., zatrzymany przez policjantów na ulicy za zakłócanie spokoju i zaczepianie przechodniów.

W poprzednich komentarzach pod ta notka autor wyrażał swoje oburzenie, że policjanci z komisariatu, na którym doszło do śmierci Igora S., są na wolności, jakby gdyby nic się nie stało. Zdaniem autora tego komentarza, owi policjanci już dawno powinni siedzieć w kryminale, i tam czekać na wyrok.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że własnie to oburzenie ma charakter czysto bolszewicki; wystarczy przypomnieć o tajnym zarządzeniu wydanym 10 grudnia 1950 r. przez Prokuratora Generalnego Stefana Kalinowskiego,  zobowiązującym prokuratorów wojewódzkich do wydawania postanowień o tymczasowym aresztowaniu na okres do dwóch miesięcy na żądanie szefów wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa publicznego, tylko na podstawie samych wniosków, bez przedstawiania prokuratorom materiałów śledczych.

Jest wysoce prawdopodobne, że pisząc o „odradzaniu się bolszewizmu” autor nie wie co pisze.  Używając słowa „bandyci” w odniesieniu do osób, którym nie tylko nie udowodniono winy, ale nawet nie  przedstawiono aktu oskarżenia, autor komentarza postępuje wg  typowego bolszewickiego obyczaju. Domagając się natychmiastowego aresztowania policjantów z wrocławskiej komendy realizuje postulat postulat  z cytowanego zarządzenia Prokuratora Generalnego z czasów stalinowskich.

Jak w praktyce wyglądał bolszewizm w wymiarze sprawiedliwości pokazują materiały z procesów sądowych  z lat 40. XX wieku w sprawie rzekomego spisku w wojsku, czyli tzw. procesów tatarowskich (od nazwiska gen. Stanisława Tatara). W tych procesach łącznie zasiadło na ławie oskarżonych 92 oficerów Ludowego Wojska Polskiego, z których 74  przyznało się do czynów, których nigdy nie popełnili. Podstawą skazań były pomówienia i przyznania do winy, wymuszone przez śledczych stosowaniem przymusu fizycznego i psychicznego oraz sugerowaniem zeznań. Należy zaznaczyć, że zgodnie z okólnikiem DSS MON nr 26 z 30 września 1946 roku, jeżeli przyznanie się do winy oskarżonego nastąpiło w obecności prokuratora wojskowego, potwierdzało to ważność tego dokumentu, "gdyż poziom etyczny wojskowej prokuratury jest [...] bezsporny".

Podczas procesów „Obracano się wciąż w zaklętym kole wyjaśnień samych oskarżonych i zeznań świadków, którzy w gruncie rzeczy nie byli świadkami, ale współoskarżonymi; [...] nie było wśród nich nikogo, kto by odpowiadał z wolnej stopy [...] byli to ludzie, którzy sami występowali lub mieli występować jako oskarżeni w jednej ze spraw tatarowskich” (M. Szerer, Komisja do badania odpowiedzialności za łamanie praworządności w sądownictwie wojskowym).

Powszechną praktyką było odmawianie oskarżonym prawa wezwania i przesłuchania wnioskowanych przez nich świadków. We wszystkich procesach sąd poprzestał na odczytaniu aktu oskarżenia zamiast doręczenia go oskarżonemu.

Sprawa główna (gen. Tatara i pułkowników Mariana Utnika i Stanisława Nowickiego) toczyła się jawnie i z udziałem obrońców, ale pozostałych 47 rozpraw było tajnych i Najwyższy Sąd Wojskowy skorzystał z najbardziej wyjątkowego przepisu pozwalającego nie dopuścić obrońców. Oskarżeni którym groziła kara śmierci, sądzeni w tajnym procesie, bez doręczenia aktu oskarżenia, pozbawieni byli obrońców, albowiem dopuszczenie obrońców groziłoby bezpieczeństwu państwa.

W takich warunkach 37 niewinnych ludzi skazano na śmierć, z czego 19 wyroków wykonano; w pozostałych wypadkach zapadły kary wieloletniego pozbawienia wolności, w tym kary dożywotniego więzienia. Przy wymierzaniu kary Najwyższy Sąd Wojskowy w ogóle nie uwzględniał okoliczności łagodzących, nawet w przypadku osób odznaczonych za walkę z Niemcami orderami Virtuti Militari, Polonia Restituta, Krzyżem Walecznych, i innymi.

Rozprawy rewizyjne były czystą formalnością; to samo można powiedzieć o podaniach o ułaskawienie. Jako przykład niech posłuży rozprawa rewizyjna czterech skazanych na śmierć oficerów (w procesie innym niż tatarowskie) - trwała ona 15 minut (!) i utrzymano cztery wyroki śmierci.

Od egzekucji mogło uratować skazańca już tylko ułaskawienie, zmiana wyroku kary śmierci na dożywocie. Tu decydował B. Bierut – autor setek podpisów pod słowem „odmawiam” lub „nie wyrażam zgody”. Warto w tym miejscu przypomnieć pismo B. Bieruta z sierpnia 1946 roku w którym użył następujących słów o zastosowaniu prawa łaski w stosunku do osób skazanych na karę śmierci “co się tyczy prawa łaski nie ma ono na celu osłabienia ostrza kary lub niwelowania jej przez beztroski liberalizm lecz jest jednym z nader ważnych i czułych środków penitencjarnych którego w żadnym razie nie można przekształcić w jakiś rodzaj pasa ratunkowego dla elementów wykolejonych, zdemoralizowanych i społecznie szkodliwych. W przypadku jednego ze skazanych negatywnym argumentem przy ułaskawieniu było, że skazany jest sparaliżowany i cierpi na sklerozę mózgu, w związku z tym wyrok śmierci wykonano.

Jedyną „publicznością” na rozprawach byli oficerowie śledczy MBP, którzy prowadzili daną sprawę. Wyroki nie były ogłaszane publicznie aż do 1952 roku; dopiero wówczas dopuszczono też rodziny oskarżonych do obecności na rozprawie.

Z tysięcy rozpraw przypomnijmy kilka:

·         proces bohatera wojennego lotnictwa Stanisława Skalskiego, skazanego bez żadnych dowodów.

·         skazanie za szpiegostwo pewnej kobiety z uzasadnieniem: „Ponieważ oskarżona jest osobą inteligentną i czytała [Sherlocka] Holmesa, więc orientowała się, że rozmawiała ze szpiegiem”.

·         Inny przykład - kobieta została skazana na karę śmierci za „ukrywanie bandy”, ale wyrok został w drugiej instancji, przez Najwyższy Sąd Wojskowy uchylony. Jednak katowicki sędzia wojskowy, ppłk, doktor praw Mieczysław Janicki, nie oglądając się na uchylenie wyroku przez Naczelny Sąd Wojskowy, wydał polecenie wykonania wyroku śmierci i skazaną kobietę rozstrzelano.

Reasumując – cechujący czasy komunistyczne nihilizm prawny powodował naruszanie praw oskarżonego i jego możliwości obrony: od niekontrolowanego stosowania, tymczasowego aresztowania, poprzez tortury w tajnym śledztwie, traktowanie przyznania się jako dowodu koronnego, sztuczne dzielenie spraw, operowanie wyłącznie zeznaniami innych aresztantów i więźniów jako jedynymi dowodami, odczytywanie w sądzie zeznań bez przesłuchiwania świadków”, odrzucanie wnioskowanych przez oskarżonego dowodów. Ponadto w wielu procesach utrzymano zasadę tajności, tak charakterystyczną dla procesu inkwizycyjnego.

Oskarżanie prokuratury poznańskiej prowadzącej postępowanie w sprawie śmierci Igora S. na jednym z wrocławskich komisariatów, o stosowanie „bolszewickich metod" jest haniebnym, niedopuszczalnym nadużyciem wolności słowa w walce politycznej.

 

****

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1.       K. Szwagrzyk, Prawnicy czasu bezprawia. Sędziowie i prokuratorzy wojskowi w Polsce 19441956, KrakowWrocław 2005,

2.       Adam Lityński, Administracja, polityka i sąd tajny w Polsce Ludowej 1945-1956, Roczniki Administracji i Prawa, rok X, s.21-37,

3.       Ewa Leniart, Odpowiedzialność karna funkcjonariuszy komunistycznego państwa za zbrodnie komunistyczne, Miscellanea Historico-Iuridica, tom XIV, z. 1, rok 2015

 

 

 

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo