wiesława wiesława
1207
BLOG

Semantyka w służbie politycznej poprawności

wiesława wiesława Polityka Obserwuj notkę 6

 

 „Dzisiaj piszemy historię międzywojenną, okupacyjną i początków Polski Ludowej

na waszych skórach i kościach, a dzisiejsze i jutrzejsze podręczniki historii

 są i będą pisane tak, jak my chcemy”.

(płk Józef Dusza z MBP do przesłuchiwanego Kazimierza Moczarskiego)

 

Od ponad tygodnia polscy internauci prowadzą akcję „#GermanDeathCamp”. Przy okazji w mediach pojawia się wiele wypowiedzi piętnujących semantyczne manipulacje związane z użyciem określenia ”naziści”. W niektórych wypowiedziach można zaobserwować połączenie moralnie słusznego oburzenia ze skromną wiedzą historyczną.

Najczęściej wyrażany jest pogląd, że posługując się umiejętnie skonstruowaną narracją historyczną Niemcy dążą do osłabienia swojej odpowiedzialności za wywołanie II WW i dokonane w latach 1939-1945 ludobójstwo. Jest to oczywiście prawda, ale nie cała, bowiem fałszowanie historii II WW rozpoczęło się jeszcze przed jej zakończeniem, a zainteresowani byli nim komuniści, lansujący narrację o „polskich faszystach” kolaborujących z III Rzeszą. W związku z tym wypada  przypomnieć co następuje.

Zmarły w 2013 roku Marceli Reich-Ranicki, okrzyknięty przez niemieckie media „papieżem krytyki literackiej”, rozpoczynał karierę zawodową jako cenzor. W sierpniu 1944 roku, kiedy Armia Czerwona zajęła prawobrzeżną Warszawę, Marceli Reich wstąpił do komunistycznego wojska i rozpoczął służbę w Zarządzie Polityczno - Wychowawczym WP. Stamtąd trafił do Głównego Urzędu Cenzury. W autobiograficznej książce Moje życie opisał, że jako cenzor poczty polowej w armii Berlinga, „Niemców” zastępować musiał w żołnierskich listach określeniem „naziści”.

Nieznani w Polsce podczas blisko sześcioletniej okupacji „naziści”, pojawili się po wojnie w polskich środkach przekazu i publikacjach historycznych, na polecenie ponoć samego towarzysza Stalina (powszechnie znanego z delikatności uczuć i empatii), aby nie ranić uczuć narodu niemieckiego. Powstanie NRD te uczucia empatii wobec narodu niemieckiego jeszcze wzmogło. Bowiem, jak objaśniał częstochowski cenzor J. Witkowski, „z uwagi na fazę stosunków Rządu Polskiego z NRD” trzeba było dokonać „podziału pomiędzy narodem niemieckim a hitlerowcami”. Cenzura bardzo dbała aby wszędzie tam, gdzie pisano o II WW, słowo „Niemcy” pojawiało się jak najrzadziej.  Jak to ujął cenzor E. Drabik, nie wolno rozciągać hitlerowskich zbrodni na całość narodu niemieckiego”.

Komuniści dbali również o dobre samopoczucie Ukraińców, dlatego cenzorzy pilnowali, aby sprawcami ludobójstwa na Wołyniu byli nie Ukraińcy, lecz „faszyści”, i aby jak najmniej pisać o ich zbrodniach. Wspomniany cenzor J. Witkowski, wykreślając z „Kroniki Diecezji Sandomierskiej” opis śmierci księdza katolickiego w Czarnkowie na Wołyniu, zarąbanego siekierami i wrzuconego do studni, napisał: dużo szkodliwego realizmu mogłoby budzić nienawiść do narodu ukraińskiego. Typowo propagandowy chwyt, mający na celu wyolbrzymianie męczeństwa duchownych katolickich za wiarę i ojczyznę”. W uwagach cenzorskich rozsyłanych przez GUKPiW pojawiła się wskazówka, aby zamiast „ukraiński” pisać „faszystowski” lub „hitlerowski”.

Kroczące za Armią Czerwoną oddziały NKWD i Smiersza wykazywały wielka operatywność i zdecydowanie, jednak nie wszystkich „faszystów” udało się uwięzić, wywieźć do łagrów lub zastrzelić. Tych, którzy pozostali na wolności władza komunistyczna postanowiła zniesławić i ośmieszyć. „Zamierzamy nie tylko unicestwić was fizycznie, ale także skompromitować w oczach społeczeństwa – powiedział podczas przesłuchania do jednego z więźniów (Wiesława Chrzanowskiego) mjr Wiktor Herer (ówczesny naczelnik Wydziału IV Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który zajmował się inwigilacją środowisk młodzieżowych, a w latach 80-tych został doradcą „Solidarności).

Już w czasie wojny, zaraz po ataku III Rzeszy na Związek Sowiecki propaganda komunistyczna zaczęła skarżyć się na „polskich faszystów”. W audycjach nadawanych po polsku przez radio Kujbyszew (filia moskiewskiego radia) mowa była o polskich faszystach walczących razem Wehrmachtem przeciw Związkowi Sowieckiemu. Podawano nawet ich liczbę - 300 tysięcy żołnierzy. Polskich policjantów oskarżano z kolei o o pomoc Niemcom w dostarczaniu więźniów do obozów koncentracyjnych. W tych polskojęzycznych audycjach lektorką była aktorka Ryszarda Hanin, a dziennikarzami zatrudnionymi w redakcji przygotowującej te „antyhitlerowskie” audycje – Jerzy Borejsza, Leon Pasternak i Adam Ważyk. Dwa lata później, po odkryciu katyńskich dołów śmierci, Jerzy Borejsza zamieścił w „Nowych Widnokręgach” artykuł „Tragiczna karta katyńska”, w którym wersalikami wydrukowane zostało zdanie: „Katyń, który miał w myśl prowokacji hitlerowskiej poróżnić bratnie armie, staje się jeszcze jedną więzią, łączącą nas do wspólnej walki i zemsty”.

Wymienione osoby kontynuowały przedwojenną walkę z „polskimi faszystami”. W okresie od września 1939 do czerwca 1941 miała miejsce krótka przerwa w tej walce, ze względu na przyjaźń między III Rzeszą a Związkiem Sowieckim, zadekretowaną w pakcie Ribbentrop – Mołotow.

Wielki i zdecydowany wróg faszystów, generał LWP Zygmunt Berling, był przekonany, ze Powstanie Warszawskie wywołali faszyści z AK, czemu dał wyraz w odezwie wydrukowanej w połowie lipca 1944 roku przez drukarnię Państwową w Wilnie. Jeszcze niedawno zwiedzając Muzeum Powstania Warszawskiego można było przeczytać fotokopię tej odezwy z przemyśleniami generała: "Elementy faszystowskie wszelkiego autoramentu będą zgniecione [....] wielkopańscy działacze Armii Krajowej muszą ustąpić. Uważajcie na nich. Ich krecia robota na żołdzie hitlerowców skończyła się. Śmierć faszystom!"

Zanim wojna się skończyła, w listopadzie 1944 roku dziennik „Głos Ludu” pisał: Nieprawdą jest, mówi ob. Gomułka, iż nie było w Polsce Quislingów. Było ich dużo. Quislingowie to ci, którzy mordowali działaczy demokratycznych, członków AL. […]  Polscy quislingowcy mieli wspólny język z propagandą niemiecką, miedzy innymi jeśli chodzi o Katyń.

W grudniu 1944 roku Edward Osóbka-Morawski, premier komunistycznego Rządu Tymczasowego, w przemówieniu wygłoszonym na VI sesji Krajowej Rady Narodowej powiedział:

Jakże śmiesznie wyglądają pretensje sanacyjnych i endeckich reakcjonistów z Londynu usiłujących przeciwstawić naszemu rządowi powstałemu z narodu i reprezentującemu naród, sprawującemu realną władzę w Polsce – pretensje rządu na emigracji pana Arciszewskiego, rzekomego „socjalisty” Opinia publiczna w kraju i za granicą wie, że jest to rząd zjednoczonych faszystów spod znaku Sosnkowskiego, Raczkiewicza, Bieleckiego [….] Uzależnione od reakcji emigracyjnej organizacje w kraju przeżywają agonię lub staczają się w bagno moralne. Na terenach okupowanych NSZ i AK sprzęgaja się coraz ścislej z Niemcami. Na terenach wyzwolonych […] nie udały się już naszej reakcji dzięki godnej i wspaniałej postawie narodu, próby wzniecenia walk bratobójczych. [….] AK zostało izolowane od mas. […]

W październiku 1945 roku minister spraw zagranicznych Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej Wincenty Rzymowski udał się z wizytą do USA. W Waszyngtonie podczas konferencji prasowej powiedział m.in.: „Reforma rolna zlikwidowała ekonomicznie i politycznie warstwę, która zawsze popierała reakcję, Hitlera i Mussoliniego”. Amerykańscy dziennikarze, którzy wcześniej z uznaniem podkreślali, że w Polsce nie było żadnego Hachy, Quislinga czy Petaina, dowiedzieli się z ust szefa polskiego MSZ, że w Polsce była grupa ludzi popierających Hitlera.

Ze wszystkich narodów europejskich Polacy najmniej zbrukali się współpracą z niemieckim okupantem, ale powojenna prasa komunistyczna rozpisywała się o współpracy naszej największej zbrojnej organizacji z Gestapo. Totalna krytyka AK i związanych z nią organizacji miała pokazać, ze podczas okupacji niemieckiej naród polski nie zdał egzaminu, z wyjątkiem małej grupy ludzi związanych z PPR. We wrześniu 1945 roku, podczas obrad XI sesji KRN, Włodzimierz Sokorski zwerbalizował tę koncepcję, prezentując zasadę „kto nie jest pod komendą PPR, ten jest faszystą” (Gazeta Ludowa, 21.09.1946).

13 sierpnia 1945 roku Stanisław Radkiewicz, szef MBP w piśmie skierowanym do kierowników PUBP i WUBP oraz komendantów wojewódzkich i powiatowych MO informował:

Notujemy nowe prowokacyjne wystąpienia endecko-akowskich faszystów. Tym razem w Krakowie, Radomiu i Miechowie. We wszystkich wypadkach niedobitki faszystów rozpowszechniają zmyślone prowokacyjne pogłoski o rzekomo pomordowanych przez Żydów dzieciach polskich. Wzywają do bicia Żydów, do wyrzucania ich z miast itp. W wyniku tej zbrodniczej roboty polskiej reakcji w Krakowie i w Radomiu 11 i 12 sierpnia zamordowano trzech obywateli polskich – Żydów i około 15 raniono, zdemolowano boznicę w Krakowie. Cel tej prowokacji polskich hitlerowców jest jasny: chodzi o wywołanie zamętu w kraju. Chodzi o uderzenie w demokrację Polski i jej rząd zjednoczenia narodowego. Niestety, reakcji udaje się wciągnąć do tej niecnej roboty nawet ogniwa milicji Obywatelskiej. […]

W odezwach wydawanych w 1945 roku przez łódzki Wydział Propagandy KW PPR mowa jest o „AK mającej wspólny cel z Hitlerem” i podążającej drogą „od plugawych ulotek do terroru i zabójstwa”. A białostocka gazeta „Jedność Narodowa” opowiadała o „Armii Krajowej, zwykłej zbieraninie bandytów”, która wraz z NSZ podjęła „rozpoczęte przez hitlerowskiego okupanta niszczycielskie dzieło” mordując „patriotów polskich i działaczy Polski Demokratycznej”, a także Żydów.

W tym samym czasie komunizujący oksfordczycy i rożne „anioły postępu” (copyright George Orwell) w artykułach prasowych i rożnych broszurach informowali opinię publiczną, że przeciwni Sowietom Polacy pragną wprowadzić w Polsce „faszyzm, totalitaryzm i rządy bez parlamentarne”. „The Jewish Times” pisał o „antysowieckiej polityce uprawianej przez polskich reakcjonistów” i skierowanej przeciw interesom „ugrupowań postępowych” i „pośrednio przeciwko Żydom”. „Wszyscy bowiem antysowieccy działacze składają się z antysemitów i reakcjonistów”.

Za sprawą sowieckich agentów rozlokowanych w Europie i USA oraz komunistycznej i lewicowej prasy, Polska stawała się  synonimem antysemityzmu, faszyzmu i reakcji. Trudno było więc oczekiwać, że państwa sprzymierzone będą narażać dla Polski swoje dobre relacje z cieszącym się powszechną sympatią Uncle Joe. Po takich rewelacjach w prasie państwa sprzymierzone bez wielkich ceregieli cofnęły swoje uznanie polskiemu rządowi na uchodźstwie w Londynie.

Czyż można się dziwić ludziom, co przez cały czas tak dzielnie walczyli, tym żołnierzom spod Tobruku, Monte Cassino, z bitwy o Wielka Brytanię, teraz w Holandii, że czują się rozgoryczeni gdy komuniści w Polsce nazywają ich zdrajcami! Tych bohatersko walczących żołnierzy armii podziemnej w Warszawie! Obrzucani wyzwiskami: faszystów,  sprzymierzeńców hitleryzmu, wrogów klasowych, kontrrewolucjonistów. Kiedyś historia wyda wyrok na fakt, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zdradziły nie tylko Polskę, ale całą środkową Europę – zapisał 1 stycznia 1945 roku w swoim dzienniku Karol Estreicher, historyk sztuki, kierownik Biura Rewindykacji Strat Kulturalnych przy Ministerstwie Prac Kongresowych w Londynie. 

Reasumując – nie namawiam nikogo, aby zapomniał o nachalnej niemieckiej propagandzie historycznej. Trzeba dezawuować rzeczowo jej zafałszowania i uprzedzenia. Nie należy jednak pomijać roli  Stalina i Związku Sowieckiego w fałszowaniu historii XX wieku.


***

Przy pisaniu notki autorka wykorzystała informacje i cytaty pochodzące z następujących publikacji:

1.       Janina Hera, I tak to się zaczęło, Arcana nr 74-75, 2007, s. 79-105,

2.       Janina Hera, Łamanie moralne społeczeństwa poprzez propagandę, zamilczanie faktów lub ich fałszowanie, Arcana nr 103-104, 2012, s. 110-128

3.       Marta Markowska,  Rok 1945. Między wojną a podległością, wyd. Ośrodek KARTA, Warszawa 2016

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka