wiesława wiesława
723
BLOG

Jak odbierano dzieci Polkom wywiezionym do pracy w III Rzeszy

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Już drugi dzień użytkownicy S24 maja możność zapoznać się z tekstem niemieckiego blogera: http://alexx.salon24.pl/732995,o-zabieraniu-dzieci-polakom-na-zachodzie-europy

W tekście jest mowa o niższości cywilizacyjnej Polaków, która ujawnia się dobitnie, kiedy polska rodzina z dziećmi zamieszka w jakimś zachodnioeuropejskim kraju. Okazuje się wtedy, ze w polskich rodzinach rzeczą codzienną są zaburzenia psychiczne rodziców, alkoholizm, skrajna przemoc w środowisku domowym. Polacy notorycznie upijają się i wtedy biją dzieci, oraz, co oczywiste, nie dbają o czystość, więc u brudnego i zawszonego potomstwa badania ujawniają „wysypkę na genitaliach” , która nakazuje podejrzewać  „chorobę weneryczną”.

Rodacy autora omawianego tekstu od dawna podejmowali trud poprawy niższych cywilizacyjnie ludów słowiańskich. Jednym z podstawowych elementów zakrojonego na szeroką skalę planu  cywilizacyjnej wobec polskiego społeczeństwa była przymusowa praca Polaków w Trzeciej Rzeszy. Plan te realizowały władze okupacyjne konsekwentnie, zatrudniając na terenie Rzeszy setki tysięcy Polaków. Według Ministerstwa Pracy Rzeszy liczba Polaków deportowanych na roboty przymusowe z Generalnego Gubernatorstwa, ziemi przyłączonych do Rzeszy oraz z Komisariatu Rzeszy Ostland i Ukraina wynosiła ponad 2 miliony osób. Dużą część tej 2 – milionowej grupy stanowiły kobiety, początkowo w 1941 roku było to 23,2 % ogółu deportowanych, natomiast pod koniec 1944 roku było to juz 34,5 %, wśród nich znalazło się również wiele dziewcząt w wieku 12-16 lat.

Wśród kobiet były również kobiety ciężarne. Do marca 1943 roku nie podejmowano wobec nich żadnych szczególnych akcji. Nie deportowano na roboty matek z małymi dziećmi, a ciężarne robotnice odsyłano przed mającym nastąpić rozwiązaniem do miejsc skąd pochodziły. Jednak już wtedy zwrócono uwagę, że te działania nie przynoszą korzyści państwu niemieckiemu, bo ciężarna nie tylko nie wykonuje naznaczonej jej pracy, ale dodatkowo wzmacnia biologiczny potencjał wrogiego narodu.

Biorąc powyższe pod uwagę, 9 marca 1943 roku Minister Sprawiedliwości Rzeszy uchylił karalność spędzania płodu, jeśli dotyczyło to zabiegu dokonanego u „robotnic wschodnich”. Dwa dni później 11 marca 1943 roku Zarządzeniem Reichsfürhrera do Spraw Zdrowia postanowiono, że na wniosek ciężarnej „robotnicy wschodniej” należy dokonać zabiegu przerwania ciąży. Tryb postępowania w wypadku aborcji został określony w tajnym piśmie Komisarza Rzeszy dla Umacniania Niemczyzny z dnia 6 czerwca 1943 roku:
a) spędzanie płodu uzależnione jest od wyrażenia zgody pełnomocnika Komisarza dla Umacniania Niemczyzny,
b) zgodę na wykonanie zabiegu uważa się z góry za udzieloną w wypadkach, w których ojcem dziecka jest osoba niegermańskiego pochodzenia,
c) zgoda Komisarza Rzeszy dla Umacniania Niemczyzny jest wymagana we wszystkich tych wypadkach, w których zostało stwierdzone lub jest prawdopodobne, że ojcem dziecka jest osoba pochodzenia germańskiego,
d) po zgłoszeniu Komisarzowi Rzeszy dla Umacniania Niemczyzny przypadków wymienionych w punkcie c) Urząd Rasy i Osadnictwa przeprowadzi badania rasowe ciężarnej matki i ojca,
e) w wypadku stwierdzenia, że mające się urodzić dziecko może być wartościowe rasowo, należy odmówić zgody na spędzenie płodu.

Ostatecznie kwestie tę unormowano rozporządzeniem Reichsführera SS i szefa policji z dnia 27 lipca 1943 roku „w sprawie traktowania ciężarnych robotnic obcokrajowych oraz dzieci, urodzonych z tych robotnic” (Behandlung von Ausländischen Arbeiterinnen und der im Reich von Ausländischen Arbeiterinnen geborenen Kinder):

Robotnice miały rodzić w specjalnych oddziałach izb chorych w obozach, przyjęcie do szpitala niemieckiego mogło się odbyć tylko w wyjątkowym przypadku lub w celach badawczych przy kształceniu studentów lub położnych, przy czym zagwarantowana musiała być wtedy separacja od niemieckich ciężarnych.

Mając na uwadze „wzmocnienie siły własnego narodu rasowo wartościową krwią i odgrodzenie się od wszystkiego co jest rasowo bezwartościowe”, ustalono, że:
a) dzieci rasowo bezwartościowe, zrodzone z robotnic, będą kierowane do „dziecięcych ośrodków opiekuńczych dla obcokrajowców”,
b) zakłady pracy zgłaszają urzędom młodzieżowym (Jugendamt) za pośrednictwem urzędów pracy (Arbeitsamt) wszystkie ciężarne kobiety,
c) urzędy młodzieżowe przeprowadzają dochodzenia w sprawie ojcostwa i zgłaszają wyniki do wyższych dowódców SS i policji, w celu przeprowadzenia badań rasowych przez Główny Urząd Rasy i Osadnictwa i urzędy zdrowia,
d) w przypadku zakwalifikowania rodziców jako rasowo wartościowych, urodzone z nich dzieci przechodzą pod opiekę narodowosocjalistycznych organów partyjnej opieki społecznej (NSV) , która to instytucja umieszcza je w zakładach dla rasowo wartościowych dzieci (Kinderheime für gutrassige Kinder), lub w rodzinach niemieckich,
e) szczególnie rasowo wartościowe brzemienne kobiety będą przekazywane pod opiekę Lebensbornu,
f) zabronione jest informowanie przyszłych matek o celach niniejszego zarządzenia,
g) matki dzieci rasowo wartościowych, które chciałyby z tymi dziećmi wrócić do swych krajów ojczystych, należy zatrzymać w Rzeszy,
h) niezdolne do pracy matki, wraz z ich rasowo bezwartościowymi dziećmi, winny być usunięte (abgeschoben).

Jaki był los dzieci „bezwartościowych rasowo”  dowiadujemy się z pisma SS- Grupenführera Ericha Hilgenfeldta z dnia 11 sierpnia 1943 roku skierowanego do Heinricha Himmlera:

„Podczas inspekcji[w zakładzie w Spital am Phyrn (kr. Kirchdorf )] stwierdziłem, ze wszystkie znajdujące się w tej ochronce niemowlęta były niedożywione. Jak poinformował mnie SS-Oberführer Langoth, na podstawie decyzji prowincjonalnego urzędu wyżywienia przydziela się ochronce jedynie po pół litra mleka pełnego i po pół kostki cukru na jedno niemowlę dziennie. Na takich racjach niemowlęta muszą zginąć z niedożywienia. Poinformowano mnie, że co do wychowania tych niemowląt istnieje rozbieżność zdań. Jedni uważają, że dzieci robotnic wschodnich powinny umrzeć, inni, że należy je wychować. Ponieważ dotychczas nie doszło w tej sprawie do zajęcia wyraźnego stanowiska, a jak mi powiedziano chodzi o zachowanie pozorów wobec robotnic wschodnich, daje się niemowlętom wyżywienie niewystarczające, przy którym muszą one zginąć w ciągu kilku miesięcy. (...) Są tu tylko dwie możliwości. Albo nie chce się aby dzieci pozostały przy życiu – a wówczas nie można ich zgładzać powolnie i w ten sposób odciągać wiele jeszcze litrów mleka z powszechnej aprowizacji; znajdują się jeszcze sposoby by uczynić to bez dręczenia i bezboleśnie. Albo też zamierza się dzieci te wychować, aby później móc je wykorzystać jako siłę roboczą. Wówczas jednak należy je żywić w taki sposób, aby kiedyś stały się w pełni zdolne do pracy.”

Dokładna liczba takich zakładów dla „bezwartościowych rasowo” dzieci działających na terytorium III Rzeszy i terenach włączonych do Rzeszy nie została ustalona.

Po latach sprawą „bezwartościowych rasowo” dzieci polskich robotnic wywiezionych do przymusowej pracy w III Rzeszy zajęła się Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, oddział w Poznaniu.  Czynności wykonane w ramach śledztwa S.5/00/Zn dotyczyły zakładu w Wąsoszu (Herrnstadt, kr. Guhrau) niedaleko Rawicza, który utworzono w czerwcu 1943 roku, w budynku dawnego domu starców.

A oto rezultaty śledztwa:

W zakładzie przebywały zarówno niemowlęta jak i dzieci starsze do 5 roku życia; było to potomstwo robotnic przymusowych skierowanych do pracy na Dolny Śląsk z różnych regionów Polski. Personel zakładu stanowiły siostry zakonne (ewangelickie), których przełożoną była siostra Marta „Borgia” Götzler. Do dzieci zwracano się wyłącznie w języku niemieckim.

Dzieci zamieszkiwały dwie nieogrzewane izby, śpiąc obok siebie na zrobionych na podłodze barłogach ze słomy; zdarzało się, że martwe dziecko leżało obok żywego dopóki nie zabrano ciała. Dzieci nie miały dostatecznego ubrania ani obuwia. Nie zapewniano im wystarczającej opieki i pomocy medycznej. Wyżywienie „zgodnie z normami” stanowiło pół litra mleka i kostka cukru na dzień dla niemowląt. Dla starszych na środku pomieszczenia ustawiane było koryto z gotowaną brukwią i marchwią. W wyniku trudnych warunków śmiertelność wśród dzieci była duża. Wcześnie rano lub późno wieczorem na teren miejscowego cmentarza przywożono na taczce zwłoki w „skrzynkach”, które po opróżnieniu zabierano z powrotem do zakładu. W dniu wyzwolenia w zakładzie znaleziono 7 ciał zmarłych dzieci, których prawdopodobnie z powodu ewakuacyjnego pośpiechu nie zdążono już pochować.

Z zachowanej szczątkowo dokumentacji wynika, że przez ośrodek przeszło co najmniej 485 polskich dzieci. Momentu wyzwolenia doczekało jedynie 39. Najstarsze urodzone 23 stycznia 1940 roku przybyło do Wąsosza 9 czerwca 1943 roku, najmłodsze urodzone 1 sierpnia 1944 roku przebywało w zakładzie od 16 stycznia 1945 roku. Dzieci te opatrzone w kartki z imieniem i nazwiskiem oraz datą urodzenia, przekazane zostały 10 kwietnia 1945 roku przez radziecką komendanturę wojenną do Rawicza, gdzie umieszczone zostały u sióstr Elżbietanek. Wszystkie dzieci były wycieńczone, na ciele miały mnóstwo wrzodów a także rany aż do kości (co może świadczyć o ich maltretowaniu), na głowie nie miały włosów. Część z nich nie mówiła, większość jeszcze długo później nie poruszała się o własnych siłach. Wszystkie były znerwicowane, bały się światła i dźwięków. Wykazywały opóźnienie w rozwoju fizycznym i psychicznym. Jednego z nich nie udało się utrzymać przy życiu - zmarło 18 maja 1945 roku. 

Jedynie dziesięcioro z nich powróciło do swoich rodziców, resztę adoptowano.

Należy dodać, że dzieci te od gwałtownej śmierci uratował miejscowy pastor dr. Paul Tillmann, który podczas ewakuacji zakładu sprzeciwił się planom wysadzenia budynku ochronki wraz z dziećmi, a także opiekował się nimi do momentu wyzwolenia.

W 1987 roku poddano badaniom specjalistycznym w Dolnośląskim Centrum Diagnostyki Medycznej we Wrocławiu wszystkie dzieci, które przeżyły umieszczenie w Zakładzie w Wąsoszu. Stwierdzono, że pobyt tam wywarł na ich psychice niezatarte piętno i stał się przyczyną wielu trwałych schorzeń. Jak widać unicestwianie narodu poprzez eksterminację najmłodszego pokolenia było bardzo skuteczne, nie tylko poprzez fakt uśmiercania jednostek, ale również poprzez obniżenie jego biologicznej wartości.

****

Przy opracowaniu notki autorka wykorzysta informacje podane w artykule p. Magdaleny Sierocińskiej:

http://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/587,Eksterminacja-niewartosciowych-rasowo-dzieci-polskich-robotnic-przymusowych-na-t.html

 

 

 

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura