wiesława wiesława
2238
BLOG

Komu przeszkadza pamięć o naszej historii?

wiesława wiesława Społeczeństwo Obserwuj notkę 70

Do czasu powstania „Solidarności” w 1980 roku zbrojne podziemie antykomunistyczne lat 1944-1956, liczące około ćwierć miliona uczestników, było największym społecznym ruchem niepodległościowym zwalczającym władzę komunistów. Uczestnicy tego ruchu zostali zniszczeni przez komunistyczny system i usunięci z narodowej pamięci.

Od kilku lat IPN prowadzi intensywne poszukiwania szczątków żołnierzy podziemia antykomunistycznego, aby można było je zidentyfikować, a następnie urządzić im państwowy pogrzeb, na który zasługują. W ramach realizacji projektu „Poszukiwanie miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944-1956” prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej historycy, archeolodzy i wolontariusze dokumentują miejsca, gdzie w tamtym okresie grzebano ciała żołnierzy podziemia antykomunistycznego. Przeważnie odbywało się to w utajnianych miejscach na cmentarzach oraz w ich pobliżu, w okolicy siedzib aparatu bezpieczeństwa, w lasach i na poligonach wojskowych. Tylko w jednym regionie białostockim IPN ustaliło ogółem około stu miejsc w regionie, gdzie dokonywano zbrodni komunistycznych, ale najlepiej udokumentowano 57.

Rezultaty dotychczas przeprowadzonych badań pokazują masowość tych zbrodni, pokazują zbrodniczość całego komunistycznego systemu. 

Masakra katyńska i wielkie mordowanie Polaków w drugiej połowie lat 40., realizowane przez majstrów z NKWD i ich miejscowych czeladników, oznaczało operację na żywym organizmie zbiorowym. Dokonywało się obcinanie głowy, rąk i nóg. Do kalekiego, krwawiącego korpusu ludzie sowieccy przyszyli naprędce jakąś całkiem inną głowę, kończyny zupełnie niepodobne do odciętych. Zmajstrowali nowego człowieka zbiorowego. Tym zbiorowym człowiekiem w pewnym stopniu ciągle jesteśmy.– mówi Przemysław Dakowicz

Najbardziej znane z tych badań prowadzonych przez IPN, czyli badania na powązkowskiej Łączce, to poglądowa lekcja najnowszej historii  Polski. W tym miejscu leżały zbezczeszczone zwłoki kwiatu polskiej konspiracji niepodległościowej, kawalerów Virtuti Militari, ludzi tej miary co mjr Zygmunt Szendzielarz, płk Hieronim Dekutowski, ppłk Stanisław Kasznica,  zakopane w anonimowych dołach, w niepoświęconej ziemi, w warunkach urągających ludzkiej godności.

Dzięki temu na własne oczy zobaczyłem strukturę ziemi w kwaterze „Ł”, kolejne warstwy, którymi przykrywano i maskowano ślady zbrodni. To warstwy przykrywające i maskujące naszą zbiorową świadomość, bo Łączka jest pod względem symbolicznym identyczna z Polską – to, co najistotniejsze, co trzeba by nazwać rdzeniem naszej wspólnej tożsamości, spoczywa najgłębiej, przysypane warstwą gruzu i śmiecia. Na grobach ukrytych, na tajnych mogiłach postawiono inne groby. One miały stanowić knebel ostateczny, na zawsze uniemożliwiający wydobycie tamtych pohańbionych ciał, pieczętujący je milczeniem doskonałym, skazujący je na powtórną śmierć. Dopóki tam spoczywają, dopóty i my, żywi, mamy knebel w ustach. (Przemyslaw Dakowicz).

Jednak nie wszyscy Polacy zdają się rozumieć sens tych poszukiwań. Notka http://newsroom.salon24.pl/725642,prezes-pis-oddal-hold-ince-i-zagonczykowi-w-kaplicy-krolewskiej-w-gdansku

zamieszczona wczoraj wieczorem, stała się kolejnym bodźcem do wyjątkowo plugawych komentarzy, pokazujących skalę nienawiści do patriotycznej tradycji. Kim są ci ludzie, zdolni do wypisywania takich podłości, których nawet nie sposób cytować, ze względu na obyczajność? Dlaczego tak bardzo przeszkadza im nasza pamięć?

Odpowiedź nasuwa się sama  - to są ludzie, którzy, przede wszystkim chcą zniszczyć nasze zakorzenienie w przeszłości. Gdy im się to uda, staniemy się społecznością nomadów przeganianych w poszukiwaniu pracy gdzieś po peryferiach Europy.
 

Właśnie w argentyńskiej Cordobie zakończył się proces 38 byłych wojskowych oskarżonych o zbrodnie w czasach dyktatury - zabójstwa, porwania, tortury. Zapadło 28 wyroków dożywocia, reszta po 21 lat więzienia. Argentyna surowo rozlicza zbrodnie na Argentyńczykach.

Janusz Wojciechowski odnotowując wyrok jaki zapadł w Argentynie, zwrócił uwagę na bardzo istotny fakt:

Zbrodni na Polakach, stokroć większych, poza wyjątkami nawet symboliczne kary nie dosięgły.

Wojna i okupacja 1939-45, miliony polskich ofiar – ukaranych za to na palcach można policzyć, Frank, Hoess, Greiser, kilku z Majdanka…

Zbrodnie Wehrmachtu we wrześniu 1939 – bezkarne.

Wawer, Palmiry, Zamojszczyzna, pacyfikacja setek wsi – bezkarne.

Zagłada getta… tu chociaż kat Stroop położył głowę, siedzący w celi śmierci razem z Kazimierzem Moczarskim.

Ludobójcza rzeź Woli i powstańczej Warszawy – bezkarna, burmistrz generał Reinefarth żadnego despektu nie doświadczył.

Katyń – bezkarny.

Deportacje 1940 roku, łagry, kości w stepie - bezkarne.

Wołyń, jedno z najstraszniejszych ludobójstw w dziejach świata – bezkarne, dla większości ofiar nawet mogił brak.

Obława augustowska – bezkarna, winnych brak, brak i mogił.

Zbrodnie stalinowskie, morderstwa sądowe – bezkarne, emerytury dla zbrodniarzy wypłacone. Jutro pogrzeb Inki i Zagończyka, kolejne mogiły dopiero się znajdują.

Pacyfikacja Poznania w 1956 roku – bezkarna.

Pacyfikacja Wybrzeża w 1970 roku - bezkarna.

Stan wojenny – bezkarny.

Prawda, większość zbrodniarzy nie było w zasięgu, choć wielu było, zwłaszcza w kraju. Jeśli nie zwykłe procesy, to niechby choć symboliczne sądy nad tymi zbrodniami się odbyły – zabrakło nawet takich.

Czy Pan Bóg odpuści nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom?

28 sierpnia 1946 roku w gdańskim więzieniu wykonana zostala egzekucja na sierżancie Feliksie Selmanowiczu, ps. „Zagończyk”, uczestniku wojny polsko-bolszewickiej, a po II wojnie dowódcy plutonu 5. Wileńskiej Brygady AK i  sanitariuszce Brygady, Danucie Siedzikównej ps. „Inka”.

Oceniając proces „Zagończyka” i „Inki”, historyk Piotr Szubarczyk napisał:

Wyrok śmierci na sanitariuszkę był komunistyczną zbrodnią sądową, zarazem aktem zemsty i bezradności gdańskiego UB (od którego realnie zależał wyrok) wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. „Łupaszki”. Szwadron „Żelaznego”, w którym służyła „Inka”, był szczególnie znienawidzony przez gdański WUBP z powodu licznych, udanych akcji na placówki UB, m.in. brawurowy rajd przez powiaty starogardzki i kościerski 19 maja 1946 r., podczas którego opanowano kilka posterunków milicji i placówek UB, likwidując sowieckiego doradcę PUBPw Kościerzynie, kilku funkcjonariuszy UB i ich konfidenta.

Prokurator Wacław Krzyżanowski, który dla 17-letniej dziewczyny zażądał kary śmierci, był oskarżany przez Instytut Pamięci Narodowej o udział w zbrodniach komunistycznych, został jednak uniewinniony przez sąd.

Danutę Siedzikównę zabił 28 sierpnia 1946 r. o godz. 6.15 strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy nie udała się. Żaden nie chciał zabić „Inki”, choć strzelali z odległości trzech kroków.

Cóż stało się z człowiekiem, który strzelił „Ince” w głowę? Kat Sawicki prowadził spokojny żywot, kiedy skończył w połowie lat 50. służbę w KBW, został dyrektorem MPK we Wrocławiu. Wiemy gdzie jest pochowany, wiemy jak wygląda jego grób i wiemy, że to jest kolejny przykład tej nieprawdopodobnej niesprawiedliwości -  mówi prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes IPN.

To samo dotyczy sprawców innych komunistycznych zbrodni – Ne zostali osądzeni, mimo mimo faktu, iż ich nazwiska są  doskonale znane.

Dzisiaj, 28 sierpnia 2016 roku, w 70. rocznicę egzekucji, nareszcie odbędzie się pogrzeb Inki i Zagończyka. Oboje, Inka i Zagończyk mogą zapytać: „Gdzie jest Polska? Coście uczynili z naszą Polską?”.

Nie można uciec przed odpowiedzią na to pytanie.

 ***

Podczas pisania notki autorka korzystała z publikacji:

 

 

 

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo