wiesława wiesława
1355
BLOG

Hannah Arendt o roli przywódców żydowskich w „Endlösung”

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

 

W dyskusji, która wywiązała się pod notką http://konfederat1000.salon24.pl/708954,policja-zydowska-w-roli-gestapo, pojawił się oczywiście komentarz Owanuty:

Pan zupelnie niepotrzebnie kreuje atmosfere sensacji wokolo tego zagadnienia. Niczego Pan nie odkrywa i nie demaskuje. To sa gruntownie opisane i skrupulatnie zbadane sprawy. […]

Identyczne niemal stanowisko zaprezentował komentator Sweet: To co opisujesz to odgrzewane kotlety ale..."ciemny " to pewnie kupi...

Na mój komentarz  Autor […]  uznał, ze w sytuacji kiedy Polacy sa przez Żydów kreowani na współsprawców Endlösung der Judenfrage, nigdy dosyć przypominania o tych faktach kolaboracji Żydów z Niemcami. 

z oburzeniem zareagował Robin4123:

To ohydne, jak niektórzy potrafią być pryncypialni zza komputerka, gdy nikt na ulicach nie strzela i nie ma łapanek, egzekucji, aresztowań etc...
Pewnie zaraz zarzuci żydom z Sonderkommando, że pomagali wpychać ziomków do komór i pieców.
Jakby to byli Polacy - znalazłaby setki wytłumaczeń...
A tak zwykła pogarda i nawet nieskrywana niechęć.

Do oburzonego Robina dołączył Sweet: To typowe. To nawet nie jest problem z mózgiem. To jest wychowanie, szkoła, kościół oraz propaganda Rydzyków i ich kolesiów.

W tej sytuacji nie pozostaje nic innego tylko przypomnieć tym osobnikom, że zagadnienie współpracy przedstawicieli gmin żydowskich oraz organizacji syjonistycznych z władzami niemieckimi przy "Endlösung der Judenfrage” omówiła obszernie, podając liczne przykłady tej współpracy, Hannah Arendt, w książce „Eichmann w Jerozolimie”. O Hannie Arendt czytałam różne rzeczy, ale wychowania przez kościół katolicki nikt do tej pory  jej nie zarzucił.


Po II WW, po zakończeniu głównego procesu hitlerowskich zbrodniarzy wojennych, przed Amerykańskim Trybunałem Wojskowym w Norymberdze w dniach od 29 września 1947 r. do 10 kwietnia 1948 roku miał miejsce proces USA vs Otto Ohlendorf i inni, w którym oskarżonymi byli dowódcy i oficerowie tzw. Einsatzgruppen, czyli specjalnych oddziałów egzekucyjnych utworzonych przez SD w celu eksterminacji Żydów na terenach Europy Wschodniej. Na ławie oskarżonych zasiadły 22 osoby, z których najwyższy rangą był SS-Gruppenfūhrer Otto Ohlendorf, członek SD, dowódca Einsatzgruppe D, jeden z głównych wykonawców hitlerowskiej polityki wyludniania.

W swoich zeznaniach Otto Ohlendorf, opisał metody działania Einsatzgruppen:
Wybrana do tego celu jednostka przybywała zazwyczaj do wsi lub miasta, gdzie czołowym przedstawicielom ludności żydowskiej wydawano rozkaz zebrania wszystkich Żydów w celu ich przesiedlenia. Wzywano ich również do oddawania przedmiotów wartościowych dowódcom jednostek , a przed samą egzekucją odbierano również wierzchnią odzież. . Mężczyźni, kobiety i dzieci byli następnie odprowadzani na miejsce egzekucji, zazwyczaj obok pogłębionego rowu przeciwczołgowego. następnie rozstrzeliwano ich w pozycji klęczącej lub stojącej, a zwłoki wrzucano do rowu. 
"Czołowi przedstawiciele ludności żydowskiej", to byli przedstawiciele gminy żydowskiej.
I tak wyglądała ta współpraca - Niemcy nie musieli sporządzać wykazów Żydów, a następnie ich wyszukiwać i wyłapywać - to robiły same gminy żydowskie, przyspieszając w ten sposób realizację Zagłady.
W VII rozdziale książki „Eichmann w Jerozolimie” Hannah Arendt napisała:  

"Gdyby nie pomoc Żydów w pracy administracyjnej i działaniach policji - jak to wspomniałam, wyłapanie wszystkich Żydów berlińskich było wyłącznym dziełem gminy żydowskiej - zapanowałby chaos bądź doszłoby do poważnego obciążenia niemieckiej siły roboczej. Toteż instalowaniu rządów quislingowskich na okupowanych terytoriach towarzyszyło zawsze zorganizowanie jakiejś centralnej instytucji żydowskiej, a jak się później przekonamy, tam gdzie nazistom nie udało się stworzenie marionetkowego rządu, nie udało się także pozyskać do współpracy Żydów [...]
 

Rozpatrując kwestię współpracy żydowskich Judenrätów z wykonawcami "Endlösung der Judenfrage”, postawę Judenältestera Chaima Rumkowskiego, który kierował się zasadą: „aby silniejsi przezyli trzeba poświęcic slabszych”, Hannah Arendt przeciwstawiła postawie Adama Czerniakowa, przewodniczącego warszawskiego Judenrätu, który popełnił samobójstwo, gdy Niemcy zażądali od niego wysłania dzieci z sierocińców do Treblinki. Jak napisała Arendt: 
„Adam Czerniakow, który nie był rabinem, tylko niewierzącym, mówiącym po polsku żydowskim inżynierem, a mimo to nie zapomniał jak widać rabinackiej maksymy: „Niechby cię zabili, lecz nie posuwaj się poza ustaloną granicę.”

Sformułowane przez Hannah Arendt tezy o roli, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, wywołały wśród Żydów wielkie oburzenie. Wybitny znawca mistyki żydowskiej, Gershom Sholem, profesor Uniwersytetu w Jerozolimie podjął z nimi polemikę w liście skierowanym do Arendt:

W ujęciu jakie nadajesz zagadnieniu, jak Żydzi zareagowali na ekstremalną sytuację - a żadne z nas w niej się nie znalazło - odkrywam nierzadko zamiast wyważonej oceny jakiś rodzaj dążenia do demagogicznej przesady. Któż z nas może podziw powiedzieć, jakie decyzje powinna była w zaistniałych warunkach podjąć starszyzna żydowska, mniejsza zresztą o nazwę? […] Tak więc istniały np. Judenräte, w niektórych byli łajdacy, w niektórych święci. Czytałem mnóstwo o tych odmianach ludzi. Wśród członków rad było także wielu ludzi nie różniących się od nas samych, a niektórzy zostali zmuszeni do podejmowania strasznych decyzji w warunkach, jakich nie potrafilibyśmy w najmniejszym stopniu odtworzyć. Nie wiem czy postąpili słusznie, czy niesłusznie. Nie ośmielam się też wydawać oceny. Nie było mnie tam. 

Odpowiadając na list Gershoma Sholema, Hanna Arendt napisała:
[…] Wszystko co funkcjonariusze żydowscy zrobili lub czego nie zrobili do roku 1939 , a nawet 1941 – da się zrozumieć i usprawiedliwić. Dopiero później sprawa staje się wysoce problematyczna. […] jestem przekonana, że uporamy się z nasza przeszłością jedynie pod tym warunkiem, że zaczniemy ją osądzać i zdobędziemy się wobec niej na uczciwość.
Moje stanowisko przedstawiłam jasno, a jednak wyraźnie widzę, ze go nie zrozumiałeś. Stwierdziłam, że nie było żadnej możliwości stawienia oporu, ale można było nie robić niczego. Żeby nie robić niczego, nie trzeba być świętym, wystarczyło powiedzieć: „Jestem tylko zwyczajnym Żydem, i nie chcę odegrać żadnej innej roli”. […] trzeba by się zastanowić, nie tyle nad ludźmi, ile nad argumentami, przy pomocy których usprawiedliwiali się oni wobec samych siebie lub wobec innych. W odniesieniu do tych argumentów mamy prawo wydawania ocen. Nie wolno nam ponadto zapominać, że mamy tu do czynienia z sytuacją potworną i beznadziejną, która jednak nie była sytuacja obozów koncentracyjnych. Decyzje te podejmowano w warunkach terroru, ale nie pod jego bezpośrednim ciśnieniem lub wpływem. Są to istotne różnice stopnia, których każdy badacz totalitaryzmu musi być świadom i które musi on uwzględnić. Ci ludzie dysponowali jednak pewną ograniczoną wolnością decydowania działania. [..] Ponieważ w praktyce zajmujemy się ludźmi, a nie bohaterami lub świętymi, ta właśnie możliwość „nie uczestniczenia” ma decydujące znaczenie w momencie, gdy przystępujemy do formułowania ocen, nie systemu, tylko jednostki, jej wyborów i argumentów.


W gettach oprócz Judenratów była także policja żydowska, która miała zajmować sie pilnowaniem porządku w obrębie getta i pilnowaniem bram wejściowych.
A stopniowo zaczęto ją wykorzystywać do innych zadań, takich jak uczestniczenie w egzekucjach (bo takie miały miejsce w getcie) oraz w aresztowaniach i wysiedleniach. Ci policjanci, którym obiecano, że ich dzieci nie zostaną wywiezione, odbierali przecież dzieci innym mieszkańcom getta. Ładowali na wozy dzieci z sierocińców - do września 1942 r. w Litzmanstadt Ghetto, na Marysinie, było kilka sierocińców. Na początku (1940-1942) w getcie funkcjonowało 7 szpitali. I te szpitale zostały opróżnione z chorych którzy mieli ponad 65 lat. Czyli ci policjanci brali udział w brudnej robocie. 

W Litzmanstadt Ghetto liczba tych policjantów nie była mała - początkowo było to tylko 250 osób, ale po dwóch latach ta liczba zwiększyła się do 1250.

Zgadzam się, że ocena postępowania tych policjantów nie jest łatwa. Prof. Gershom Sholem napisał "Nie ośmielam się wydawać oceny. Nie było mnie tam."
Ale Marek Edelman, który w getcie był, już nie miał takich wątpliwości. „Dla mnie Rumkowski był pomocnikiem kata. To dzięki niemu Hans Biebow nie musiał mobilizować niemieckich żołnierzy, wszystko miał podane na tacy. Nie interesuje mnie, czy Rumkowski prowadził z Niemcami jakąś grę, czy był tylko krwiożerczym psychopatą, który dorobił sobie do tego jakąś ideologię: że żydzi aby przetrwać, muszą się podporządkować i pracować bez wytchnienia.”

Arnold Mostowicz, w łódzkim getcie był lekarzem i pracował w szpitalu chorób zakaźnych, w pogotowiu ratunkowym oraz jako lekarz sanitarny. Po likwidacji getta w sierpniu 1944 roku został wwieziony do obozu Auschwitz,  skąd trafił do filii obozu Gross Rosen w Dörnhau. Jego zdaniem polityka Rumkowskiego, polegająca na odwlekaniu za wszelką cenę zagłady getta, była szansą na ocalenie przynajmniej części Żydów. I ta strategia, zdaniem Mostowicza, dala rezultat.  Ocalenie nie było dalekie. Żadne inne getto nie przetrwało tak długo. Z żadnego nie ocalało tyle ludzi. – napisał Mostowicz.

 

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z publikacji:

  1. Joe Heydecker, Johannes Leeb, Trzecia Rzesza w świetle Norymbergi, Bilans tysiąca lat, Ksiązka i Wiedza, Warszawa 1979,
  2. Hannah Arendt. Eichmann w Jerozolimie. O banalności zła, SIW Znak, Kraków 1987
  3. Arnold Mostowicz, Żółta gwiada i Czerwony Krzyż, Wyd. Centrum Dialogu im, Marka Edelmana w Łodzi, 2015
  4. http://nanofiber.salon24.pl/587894,juden-ltester-chaim-mordechaj-rumkowski
  5. http://konfederat1000.salon24.pl/708954,policja-zydowska-w-roli-gestapo

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura