wiesława wiesława
3887
BLOG

Rozmowy kaprala Wałęsy z pułkownikami

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 67

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku Lech Wałęsa został zatrzymany w Gdańsku w swoim mieszkaniu i przewieziony do rządowej willi w Chylicach pod Warszawą. Następnie został zawieziony do Otwocka, zaś w maju 1982 r. osadzony w kazamatach Arłamowa w Bieszczadach.

8 listopada 1982 r., Lech Wałęsa wystosował list do generała Wojciecha Jaruzelskiego w którym napisał: „Wydaje mi się, że nadchodzi już czas wyjaśnienia niektórych spraw i działania w kierunku porozumienia. Trzeba było czasu, aby wielu zrozumiało, co można i na ile można. Proponuję spotkanie i poważne przedyskutowanie interesujących tematów, a rozwiązanie przy dobrej woli na pewno znajdziemy”. List przekazano niezwłocznie gen. Kiszczakowi, a ten doręczył go I sekretarzowi KC PZPR Wojciechowi Jaruzelskiemu.

Następnego dnia w Arłamowie pojawił się gen. Kiszczak. Rezultatem tej wizyty była decyzja o wypuszczeniu Lecha Wałęsy z kazamatów Arłamowa, co nastąpiło 10 listopada. Jednak nie oznaczało to  natychmiastowego powrotu Wałęsy do rodziny. Wcześniej odbył on dwie rozmowy w stolicy. 13 listopada rozmawiał z Wałęsą płk Władysław Kuca – dyrektor Biura Studiów SB MSW, specjalnej jednostki zwalczającej podziemie solidarnościowe. Następnego dnia przewodniczącego „Solidarności” przewieziono do Warszawy do Naczelnej Prokuratury Wojskowej, gdzie przez kilka godzin rozmawiali z nim płk Bolesław Kliś z Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz płk Hipolit Starszak, dyrektor Biura Śledczego MSW.
Rozmowa została zarejestrowana.

W trakcie tej rozmowy Lech Wałęsa podkreślał, że jako działacz NSZZ Solidarność zachowywał się lojalnie wobec władz PRL. Oto fragment zapisu rozmowy:

Wałęsa - Jako jedyny wiedziałem, że tak to się skończy, chociaż mi nikt nie powiedział. Byłem przekonany. Myśli pan, że nie miałem informacji jaka jest sytuacja, a co ja zrobiłem w Gdańsku.[…] Mojego wojewodę, pana Kołodziejskiego poprosiłem i mu przedstawiłem, jak będzie wyglądał Związek za 2-3 miesiące. Wyrzuciłbym prawdopodobnie doradców  całkowicie tych, którzy psuliby mi. Ustaliłbym pracę związkową tak, żeby nam nie burzyła. To wszystko przewidziałem. Po prostu nie zdążyłem.

[…]

Ma pan dowody na to, że robiłem porządek. W Gdańsku wyrzuciłem wszystkich, którzy wam się mogli nie podobać - Borusewicza, Walentynowicz.

Dyrektor - Wiemy dlaczego Walentynowicz.

Wałęsa - Dlaczego? Dlatego, że za bardzo się mieszała, a jednocześnie bardzo mi przeszkadzała. Przyznaję się do tego. Ja naprawdę nie mam ambicji przewodzenia itd. Nigdy ich nie miałem i do dzisiaj ich nie mam.

Prokurator - Walentynowicz to nie jest osoba, która mogłaby przewodzić.

Wałęsa - Wiedziałem, że to się władzy nie podoba.

Prokurator - Mogło się nie podobać, albo mogło podobać.

Wałęsa- Nie zarzuci pan mi nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam mógł się nie podobać. Wyczyściłem. Nie zarzuci mi pan też, że tam gdzie miałem wpływ, to znaczy w prezydium KK [Komisji Krajowej], które dobierałem, dobrałem jednego człowieka, który wam nie odpowiadał. Pytałem się nawet. Myśli pan, że odsunięcie Onyszkiewicza, Modzelewskiego  czy Gwiazdy  to była łatwa sprawa? Poradziłem sobie jednak. A że nie mogłem załatwić pozostałych, bo nie zrobię wyborów w Warszawie, niech to robi ktoś inny. To był demokratyczny związek, więc nie mogłem. […]

Po zakończeniu tej rozmowy Wałęsa pojechał do Gdańska. Z prokuratorem płk Klisiem i dyrektorem płk Starszakiem spotkał się jeszcze raz w listopadzie 1982 r. Również z tej rozmowy została sporządzona notatka, w której czytamy:

„Poza treścią protokołu Wałęsa oświadczył m.in., iż skłonny jest podjąć działalność w ramach PRON i nowo tworzonych związkach zawodowych, o ile przedstawiciele władz państwowych zapewnią mu utrzymanie autorytetu w środowisku robotniczym”.

Jednak do zrealizowania tej obietnicy nie doszło, dzięki czemu przez lata Lech Wałęsa cieszył się opinia bohatera narodowego.

Dzisiaj lansowana jest teza, że bohater narodowy miał „krótki epizod współpracy ze służbą bezpieczeństwa”, ale to się nie liczy, bo wtedy był młody i niedoświadczony.

Jednak przytoczony fragment wypowiedzi Wałęsy pozwala sformułować tezę, ze ta wspólpraca bynajmniej nie była epizodyczna i nie skończyła się w 1976 roku.

 

Źródło: IPN, sygn. IPN 01255/462,

Objaśnienia:

Rozmowa odbyła się 14 listopada 1982 r., następnego dnia po przewiezieniu Lecha Wałęsy z Arłamowa do Warszawy, w godzinach 11.30-14.10. Jej celem było zapoznanie Wałęsy z przepisami stanu wojennego i zobowiązanie go do podpisania oświadczenia akceptującego te przepisy. Wałęsa dokumentu nie podpisał, lecz przyrzekł, że przepisów będzie się starał przestrzegać. Rozmówcami Wałęsy byli: Bolesław Kliś naczelnik Wydziału V Naczelnej Prokuratury Wojskowej i Hipolit Starszak dyrektor Biura Śledczego MSW. Dalej występują oni jako P. - prokurator - Bolesław Kliś, D. - dyrektor - Hipolit Starszak i W. - Wałęsa. Tekst napisany jest na dwu różnych maszynach do pisania. Klauzula "Tajne" dopisana jest ręcznie. Maszynopis opatrzony jest ręcznymi podpisami obu pułkowników z datą 16.11.1982 r. i z dekretacją "płk T. Kwiatkowski do wiadomości". Dokumentowi towarzyszy niepodpisany tekst zobowiązania do przestrzegania praw stanu wojennego napisany na maszynie oraz ręczny tekst stwierdzający, że Wałęsa odmówił podpisania zobowiązania - sygnowany przez pułkowników Klisia i Starszaka.

 

 

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura