wiesława wiesława
574
BLOG

Półinteligent wobec magisterium Kościoła Katolickiego

wiesława wiesława Społeczeństwo Obserwuj notkę 17

W czasach PRLu (w 1977 roku) pewien półinteligent (o wyższym wykształceniu historycznym) zatrudnił się w dzienniku „Słowo Powszechne” i pracował w nim do 1980 roku. Był to dziennik katolicki zasięgu ogólnopolskim, wydawany od 1947 roku przez Stowarzyszenie PAX.

W 1982 roku ów półinteligent podjął pracę w charakterze nauczyciela historii w Niższym Seminarium Duchownym w Niepokalanowie.

Po tzw. transformacji ustrojowej półinteligent porzucił belferstwo i zaczął robić karierę polityczną. Lista zajmowanych przez niego stanowisk jest długa – dyrektor gabinetu ministra w URM, wiceminister obrony narodowej w trzech rządach (Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej), poseł na sejm minister obrony narodowej, Marszalek Sejmu VI kadencji. Poglądy polityczne miał dość labilne i często zmieniał partie polityczne – w ciągu 20 lat był w czterech partiach (UD, UW, SKL, PO).

Katastrofa polskiego samolotu państwowego z prezydentem RP na pokładzie otworzyła półinteligentowi drogę do najwyższego stanowiska w państwie – 10 kwietnia 2010 roku zaczął pełnić obowiązki prezydenta RP, a 8 lipca wygrał wybory i został prezydentem.

Karierze politycznej półinteligenta towarzyszyła ewolucja stosunku do magisterium Kościoła Katolickiego – przyłączył się do licznego klubu, którego członkowie postępują zgodnie z zasadą, że wychodząc do pracy należy zostawić swoją metrykę chrztu i swoją wiarę w domu lub na portierni swego wysokiego urzędu,

Przed objęciem urzędu prezydenta RP półinteligent należał do partii politycznej, której członkowie na trzy dni przed kanonizacją papieża Jana Pawła II przyjęli specjalną uchwałę sejmowa, w której stwierdzono, że jest on najwyższym autorytetem i nauczycielem narodu polskiego. Tymczasem prezydent to papieskie nauczanie po prostu lekceważy. Były dziennikarz gazety katolickiej i były nauczyciel w Seminarium Duchownym obecnie popisuje się swoją niezależnością sądów dotyczących takich kwestii jak zapłodnienie pozaustrojowe, aborcja, związki partnerskie osób tej samej płci.

W prowadzonej obecnie kampanii wyborczej prezydent miota obelgi na obywateli, którzy chcą konsekwentnie postępować według zasad wiary. Na wiecach wyborczych a także w udzielanych wywiadach padają wyzwiska o „cofaniu do średniowiecza”, „ciemnogrodzie”, „zacofaniu naukowym Kościoła”. Kontrkandydatowi prezydent przyprawia gębę religijnego fanatyka, który cofnie kraj do średniowiecza, i wskazuje elektoratowi na towarzyszące temu ryzyko - w średniowieczu zapłodnienie pozaustrojowe in vitro było zakazane.  Zapewnia również wyborców, ze on jest remedium na to niebezpieczeństwo.

Ostatnio takie zarzuty o "cofaniu do Średniowiecza" półinteligent aspirujący do reelekcji wygłosił pod adresem jednego z profesorów najstarszej polskiej uczelni, Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pretekstem do wyzwisk stał się artykuł opublikowany w 2006 roku, zawierający takie oto myśli:

[…] duża cześć problemów, jakie nękają IIIRP ma swoje podłoże w kryzysie postaw indywidualnych i społecznych, który jest w istocie kryzysem moralności, to nie ma powodu, by nie stwierdzić, iż również naprawa naszego państwa powinna nadejść  poprzez radykalną i konsekwentną odnowę moralną sfery publicznej w Polsce. Odnowa taka jest możliwa jedynie przez odniesienie zasad dziabania sfery publicznej do porządku, który od jej decyzji jest w pełni niezależny, a który jednocześnie formułuje czytelne zalecenia co do jej funkcjonowania. Porządkiem takim jest religia.

[…]

Moralność chrześcijańska, kodyfikowana przez Kościół katolicki, jest jedynym dostępnym powszechnemu doświadczeniu Polaków zbiorem zasad, które mogą regulować sferę publiczną.

[…]

Jednocześnie, dla każdego, kto bez uprzędzeń zapoznał się z moralnymi nakazami katolicyzmu odnoszącymi się do przestrzeni publicznej, zwłaszcza tymi głoszonymi po II Soborze Watykańskim i w nauczaniu papieża Jana Pawła II, jasne jest, że nie jest to zestaw zasad, który kogokolwiek z gruntu by wykluczał, poniżał czy pozbawiał praw, co nie oznacza, że nie przekazuje on ścisłych pozytywnych nakazów zachowania. Z tego właśnie punktu widzenia może się on stać podstawą ładu publicznego w państwie. Trudno w tym miejscu o jakikolwiek rozsądny i pełny wykład nauczania społecznego Kościoła. Warto jednak pamiętać, że żaden z programów politycznych demokracji nie głosi tak konsekwentnie postulatu solidarności z bezbronnymi, współodpowiedzialności społecznej czy wolności wynikającej z godności każdej osoby ludzkiej. Jednocześnie jest to program, który pozwala jasno oddzielić zachowania budujące ład społeczny od tych, którego mogą go naruszyć w imię dóbr partykularnych. Postulat wprowadzenia w Polsce radykalizmu cnót chrześcijańskich w sferze publicznej nie oznacza stworzenia państwa wyznaniowego w rozumieniu ustroju, w którym całość spraw prywatnych i państwowych jest regulowana przez prawo kościelne. Postulat ten oznacza uczynienie z Polski republiki wyznaniowej. Przez pojecie to rozumiem połączenie zasad republikanizmu (w tym wolności indywidualnej) z obowiązkiem bezwzględnego przestrzegania ładu moralnego w sferze publicznej, nad czym pieczę sprawować powinno prawo państwowe. […]

Republika wyznaniowa to kraj, w którym nie istnieje w sferze publicznej rozróżnienie między zachowaniami niemoralnymi a karalnymi, bo to co niemoralne jest karalne. Republika wyznaniowa to kraj, w którym nakazem władz publicznych jest kierowanie się w praktyce polityki tym, co Jan Paweł II nazywa „zmysłem moralnym”, dla którego podłożem jest zmysł religijny.

Jego nakazy to: uczciwość w kontaktach między rządzącymi i rządzonymi, jawność w administracji publicznej, bezstronność w rozstrzyganiu spraw publicznych, sprawiedliwe i uczciwe wykorzystanie pieniędzy publicznych, odrzucenie niegodziwych metod zdobywania, utrzymywania i poszerzania władzy za wszelką cenę. Budowa republiki wyznaniowej to nie program fundamentalizmu religijnego, lecz fundamentalizmu moralnego i taka też powinna być polityka polska. […]

(Krzysztof Szczerski, Polska – republika wyznaniowa, http://pressje.pl/media/pressje_shop/article/article_3_issue17.pdf )

 

Słuchając tych dywagacji półinteligenta o „Średniowieczu” i „zacofaniu Kościoła” pomyślałam sobie tak: jeżeli Dekalog i Kazanie na Górze nie mogą i nie powinny być fundamentem cywilizacji, kultury i ładu społecznego i politycznego w Polsce, to oznacza to zgodę, ze tą podstawą będzie Katechizm rewolucjonisty, albo Konwecja antyprzemcowa.

    

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo