wiesława wiesława
2367
BLOG

Jak komuniści szkalowali Powstanie Warszawskie

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 77

Naród, który przeklnie, oczerni,

ośmieszy swoją przeszłość

 – zniszczy również swoją przyszłość,

bowiem życie jest linią ciągłą i logiczną

 – żadna rzecz  nie ”bierze się” z niczego,

wszystko tkwi korzeniami w przeszłości.

(Stefan Kisielewski, Nowe czasy,

Tygodnik Warszawski, nr 12, 24 marca 1946)

 

Pierwsze publiczne wypowiedzi polityków komunistycznych szkalujące i potępiające Powstanie Warszawskie miały miejsce jeszcze przed jego zakończeniem. Już 1 września 1944 r., gdy powstańcy panowali jeszcze nad znaczną częścią miasta, Edward Bolesław Osóbka-Morawski, nominalny szef tzw. Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, przemawiając w Lublinie, określił dowództwo AK jako „klikę sanacyjną”, która „z brudnych pobudek żądzy władzy nad narodem dała hasło do przedwczesnej, nieprzygotowanej, beznadziejnej i nie uzgodnionej z sojusznikami walki powstańczej”.

5 października 1944 r. „Rzeczpospolita”, gazeta wydawana przez koncern „Czytelnik”, utworzony i zarządzany przez Jerzego Borejszę, triumfalnie donosiła: „Dowództwo Armii Krajowej powzięło haniebną i zdradziecką decyzję o kapitulacji wbrew życzeniu wszystkich powstańców i w ten sposób uniemożliwiło ocalenie i przedostanie się do Wojska Polskiego kilku tysiącom powstańców i ludności Żoliborza. (…) Cała wina i odpowiedzialność za zaprzepaszczenie tych możliwości spada wyłącznie na dowództwo AK, które wolało oddać powstańców w ręce Niemców, niż pozwolić na połączenie się ich z Wojskiem Polskim”.

 

Nie zważając na takie stanowisko władz komunistycznych, wkrótce po zakończeniu działań wojennych dwie grupy historyków przystąpiły do pracy, której celem było przygotowanie udokumentowanej relacji historycznej o Powstaniu Warszawskim. Liderem pierwszej grupy był Adam Borkiewicz, żołnierz Armii Krajowej, historyk zatrudniony w latach 30. w Wojskowym Instytucie Historycznym. Na specjalne polecenie generała Okulickiego „Niedźwiadka” gromadził materiały dokumentujące przebieg powstania. Ta grupa, wspierana przez wielu żołnierzy AK, utworzyła Izbę Pamięci Narodowej, zgromadziła imponujące archiwum i przekazała do Trybunału Międzynarodowego w Norymberdze ogromny zbiór dokumentów dotyczących zbrodni niemieckich popełnionych w czasie Powstania Warszawskiego. Ludzie działający w tej grupie byli świecie przekonani, ze ich działalność jest aprobowana przez władze komunistyczne. Ujawnili się przed władzami komunistycznymi po ogłoszeniu amnestii i sądzili, że będą mogli kontynuować swoje prace. Rychło jednak okazało się, że byli w błędzie – Izba Pamięci Narodowej została zlikwidowana, a żona Adama Borkiewicza, Anna, została oskarżona o „zbieranie dokumentów w celu gloryfikacji Armii Krajowej i szkalowania Gwardii Ludowej" i skazana na 7 lat więzienia. Zgromadzone w Izbie Pamięci Narodowej archiwum UB skonfiskowało pod pretekstem, że zgromadzone w nim dokumenty będą stawiły dowody w procesie Anny Borkiewicz.

 

Na czele drugiej grupy stanął Jerzy Kirchmayer, współautor planu „Burza”, oficer AK, który w roku 1944 został zatrzymany przez Rosjan poza Warszawą i przyłączył się do armii Berlinga. Niestety tak pięknie rozpoczęta współpraca z komunistami zakończyła się dla Kirchmayera fatalnie – został aresztowany i skazany na karę dożywotniego więzienia w „procesie generałów”.

W ten sposób komunistom udało się na długie lata sparaliżować badania historyczne dotyczące Powstania Warszawskiego. A podręczniki szkolne zaczęto pisać zgodnie z postulatami władz komunistycznych, które przedstawił Płk Józef Dusza z Departamentu Śledczego MBP:

„Dzisiaj to my piszemy historię międzywojenną, okupacyjną i początków Polski Ludowej na waszych skórach i kościach, a dzisiejsze i jutrzejsze podręczniki historii są i będą pisane tak, jak my chcemy”

(cyt. za Aniela Steinsbergowa, Widziane z ławy obrończej, Paryż 1977, str. 570)

 

W 1951 roku do szkół trafił podręcznik „Historia Polski”, napisany przez dwie damy wykazujące sporą sprawność w duraczeniu Polaków, Gryzeldę Missalową i Janinę Schoenbrenner. Uczniowie dowiadywali się z tego podręcznika, że:

Reakcja polska, skupiona wokoło „rządu polskiego” w Londynie, widziała, że przegrywa. Prowadzone w Moskwie pertraktacje jej przedstawicieli z przedstawicielstwem PKWN zawiodły. Zdecydowana na wszystko, byleby nie dopuścić do utworzenia Polski Ludowej, reakcja londyńska wydała kierownictwu AK w kraju zbrodniczy rozkaz: wywołać w Warszawie powstanie.

Upatrzeni na przywódców powstania kierownicy AK związani byli z okupacyjnymi władzami i Gestapo. Mieli oni opanować stolicę i uchwycić władzę, aby za wszelką cenę nie dopuścić do niej demokratycznego rządu polskiego.

Ludność warszawska wyczekiwała od dawna na moment walki z hitlerowcami. Toteż z chwilą wybuchu powstania wszystkie organizacje wojskowe, ogromna większość mieszkańców stolicy bohatersko stanęły do walki […] Udział w tych walkach wzięła tez Armia Ludowa, mimo że jej dowództwo nie zostało powiadomione o planie powstania. […] walczący nie zdawali sobie sprawy, że reakcyjne dowództwo AK pchnęło patriotyczne masy Warszawy do beznadziejnej walki.

1.Front Białoruski […] i jednostki 1. Armii Polskiej zajęły przedmieścia Warszawy i Pragę. Usiłowały one nieść pomoc powstańcom. Dwukrotnie oddziały 1.Armii przeprawiały się na drugi brzeg. Zostały przez hitlerowców rozbite.

Powstanie zakończyło się klęską. Pochłonęło ono dziesiątki tysięcy ofiar. Hitlerowcy ewakuowali cała ludność Warszawy. Bohaterskie miasto spalili. Zdradzieckie dowództwo AK poddało się władzom hitlerowskim. Z honorami wzięli oni do „niewoli” hrabiego „Bora” Komorowskiego, zbrodniczego „przywódcę” powstania.

(cyt. za Norman Davies, Powstanie Warszawskie, Wyd. Znak, Kraków 2004)

 

Inni autorzy podręczników też dokładali starań aby zdezawuować Powstanie Warszawskie w oczach Polaków: 

Powstanie Warszawskie. Próba dywersji dyplomatycznej. Bankructwo planów pochwycenia władzy przez polską reakcję. Polskie klasy posiadające, obszarnicy i kapitaliści, którzy przez cały czas wojny przygotowywali się do objęcia władzy w Polsce dla restauracji reżimu przedwrześniowego w oparciu o pomoc interwencyjnych wojsk anglo-amerykańskich [...] uknuli plan zbrodniczej dywersji, plan powstania w Warszawie.

(Historia Polski 1864-1945. Materiały do nauczania w klasie XI, pod red. Żanny Koranowej, Warszawa 1953, str. 441, cyt. za Norman Davies, Powstanie Warszawskie, Wyd. Znak, Kraków 2004)

Pięć lat później Janina Schoenbrenner w podręczniku Historia dla klasy IV (Warszawa 1956, współautorka Maria Dłuska) pisała w identycznym tonie:

Więc od razu cała reakcja wystąpiła przeciw PKWN, przeciw Manifestowi, przeciwko ludowi odbudowującemu państwo. Uzbrojone bandy reakcjonistów, wśród których było wielu hitlerowców, napadały na działaczy robotniczych, na żołnierzy Wojska Polskiego, na milicjantów, od kul reakcyjnych morderców ginęli członkowie PPR, ZWM, członkowie rad narodowych. Burżuazja, obszarnicy i kułacy rozsiewali złośliwe plotki, usiłowali wywołać nieufność do rządu ludowego. […]

Armia Radziecka dotarła w swym marszu do Wisły, zajęła Pragę, część stolicy na prawym brzegu rzeki. Tu zatrzymała się, aby zebrać siły do nowej, ostatniej już ofensywy.

Przez front od strony Warszawy, będącej jeszcze w rękach hitlerowskich, ku Lublinowi przedarł się przewodniczący KRN – Bolesław Bierut. […] Nadszedł mroźny styczeń 1945 roku.

(cyt. za Norman Davies, Powstanie Warszawskie, Wyd. Znak, Kraków 2004)

Charakterystyczną analizę przyczyn i okoliczności wybuchu Powstania Warszawskiego przedstawiła w podręczniku przeznaczonym dla klas licealnych Maria Turlejska:

„Powstanie miało zahamować marsz Armii Radzieckiej na zachód, szło więc na rękę okupantowi. Przedstawiciel wywiadu armii niemieckiej (Abwehry) w rozmowach z delegaturą rządu emigracyjnego w lipcu 1944r. obiecał w chwili odwrotu zostawić w Warszawie do dyspozycji AK magazyny i artylerię. Powstanie wybuchło więc nie, jak sądził patriotyczny lud stolicy, w porozumieniu z nadchodzącą wyzwoleńczą Armią Radziecką i przeciw okupantowi, ale w tajnym porozumieniu z hitlerowcami, na życzenie reakcji anglo-amerykańskiej przeciw Armii Radzieckiej, przeciw Wojsku Polskiemu, przeciw władzy ludowej”.

Warto zauważyć, ze autorka tych słów, Maria Turlejska z domu Zieleńczyk, to cioteczna siostra poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, żołnierza Armii Krajowej, który zginął 4 sierpnia na powstańczym posterunku w Pałacu Blanka.

 

Dla sowieckiego okupanta Polskie Państwo Podziemne i Armia Krajowa, to był wróg, którego należało zniszczyć fizycznie. Obowiązywała dyrektywa: „Cała konspiracja, cały ruch oporu musi być uznany za agenturę; wszystko co polskie i krajowe znajdzie się za kratami” (prokurator Rudenko, w 1945 roku na procesie Szesnastu w Moskwie). Ale unicestwienie fizyczne nie wystarczało, Równie ważne było unicestwienie moralne, dlatego należało również zbezcześcić i zohydzić to, „co polskie i krajowe”, to, co Polacy otaczali szacunkiem i z czego byli dumni. „Zamierzamy nie tylko unicestwić was fizycznie, ale też skompromitować w oczach społeczeństwa” oświadczył w 1948 roku jednemu z uwięzionych żołnierzy podziemia niepodległościowego mjr Witold Herer.  Ważną rolę zaczęło odgrywać Ministerstwo Informacji i Propagandy (w 1944 r. pierwszym kierownikiem resortu Informacji i Propagandy został Stefan Jędrychowski). Zadanie skompromitowania Armii Krajowej, a zwłaszcza Powstania Warszawskiego przydzielono „inżynierom dusz” (copyright Stalin), czyli intelektualistom, pisarzom, dziennikarzom, reżyserom filmowym.

 Powstanie Warszawskie trafiło do kilku powojennych powieści. Jedną z pierwszych była opublikowana w 1946 roku powieść Kazimierza Brandysa Miasto niepokonane. Autor od razu zrozumiał powinność służby władzy komunistycznej, pisał więc z dużą dozą samokrytyki:

„Wówczas na Solcu zachowywałem się niehistorycznie. Kochałem bohaterstwo żołnierzy. Zasłaniałem oczy przed głupotą dowódców.”

Świeżo nawrócony na komunizm Jerzy Andrzejewski nie czynił takich rozróżnień i powstańców nazywał krótko „bandytami”.

Pięć lat później Kazimierz Brandys stal się jeszcze bardziej bezkompromisowy w swoich sądach na temat dowództwa Armii Krajowej. Swoją nową powieść Człowiek nie umiera zaczął od zdania „ […] hrabia Bór-Komorowski, wystraszony skutkami swojej zbrodni, spłoszony jak szczur dymem płonącego miasta i widokiem podstępnie przelanej krwi.”

(Kazimierz Brandys, Człowiek nie umiera, Warszawa 1951).

Bohaterowie innej wydanej w 1951 r. powieści, Pokolenie Bohdana Czeszki byli powstańcami, którym nie podobali się „panowie z Londynu” i marzyli tylko o tym aby przyłączyć się do Armii Czerwonej.

Przy lekturze powojennych czasopism kulturalnych odnosi się wrażenie jakby pisarze uczestniczyli w konkursie na najbardziej obrzydliwą kalumnię rzucona na polskie podziemie. Jan Kott np. wyrażał tęsknotę za dniem, w którym Bór-Komorowski stanie się pośmiewiskiem, a „tymczasem go nienawidzę”, pisał późniejszy subtelny znawca Szekspira. Niezawodny funkcjonariusz frontu ideologicznego, Kazimierz Brandys, opisywał żołnierzy walczących w Powstaniu:

Gdyby żołnierz AK znał cele i tendencje swych wodzów, może opadły by mu ręce i gdzie indziej zacząłby szukać oparcia w swej służbie zbrojnej dla Ojczyzny. [..] Nieporozumienie. Nieporozumienie tragiczne, bo opłacane krwią, bo oparte na egoizmie rozkazodawców i poświęceniu tych, którzy ginęli spełniając rozkazy. […] Szeregom Armii Krajowej nie były obce sprawy demokracji. […] Któż z nich chciałby ginąc za obszarnik, wielki przemysł czy faszyzm? […] Uczestnik zamachu pod Arsenałem brał w nim zapewne udział i szedł z granatem do walki z czołgami nieświadomy tego, że strzelając do Niemców, daje się użyć za narzędzie w grze przeciw sojuszniczej armii, która zbliżała się do linii Wisły, bijąc wspólnego wroga. […] Stało się jasne, że z chwilą dekonspiracji AK ukrytą działalność na terenie kraju prowadzą już tylko elementy przestępcze i te, które przeciwstawiły hasło anarchii hasłu demokracji”. (K. Brandys, Armia Krajowa, „Przekrój”, nr 26, 1945 )

Bardzo wiernie służył sowieckiemu najeźdźcy poeta Czesław Miłosz, który miłość do własnej ojczyzny nazywał „bałwochwalstwem” i brutalnie dezawuował Armię Krajową oraz wzmacniał w czytelnikach poczucie, że Powstanie Warszawskie nie było heroiczne, ale jedynie głupie, w swoich felietonach drukowanych w krakowskim „Dzienniku Polskim”. Ten mechanizm, którego sam był częścią do 1952 r., Miłosz ładnie potem opisał w Zniewolonym umyśle.

 

Kinematografia znajdowała się pod szczególną kuratelą komunistycznych speców od propagandy. Z tego powodu po raz pierwszy Polacy mieli możliwość obejrzeć na ekranie Powstanie Warszawskie dopiero w 1958 roku w filmie Andrzeja Wajdy Kanał. Film przedstawiał w sposób obezwładniający widza tragedię powstańców i niedwuznacznie sugerował daremność ich poświęcenia. Po długotrwałej wędrówce kanałami, grupa zdesperowanych powstańców, unurzanych w fekaliach dociera do zakratowanego wyjścia nad Wisła i rozgoryczona spogląda na odległy praski brzeg. Tylko taką wersję pamięci o Powstaniu zaakceptowała komunistyczna władza.

 

Sowieccy agenci w czasie wojny, a także po jej zakończeniu,  dezinformowali opinię publczną w krajach Europy Zachodniej i USA na temat Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej.  „Komunizujący oxfordczycy”, a także konserwatyści, szybko i łatwo pogodzili się z koniecznością zapłacenia Sowietom za udział w wojnie, który pozwolił zaoszczędzić życie wielu Brytyjczyków. Dlatego „poddali rewizji swój stosunek do Rosji sowieckiej, dążąc do przyjaznej z nią współpracy”.W artykułach prasowych i w różnych broszurach rozpowszechniano nieprzychylne informacje o polskim rządzie i Polskim Państwie Podziemnym. Ze szczególna intensywnością występowano z krytyką Powstania Warszawskiego. Przykładem może być artykuł Geoffreya Barraclougha, historyka z Cambridge, zatrudnionego w brytyjskim MSZ-ecie, opublikowany w socjalistycznym czasopiśmie Tribune w końcu sierpnia 1944 roku. Swoim artykule Barraclough wysunął pod adresem dowódców AK oskarżenia będące repliką oskarżeń sowieckich – Powstanie Warszawskie nie wybuchło spontanicznie, rozkaz o rozpoczęciu Powstania nie został skonsultowany z dowództwem Armii Czerwonej, polski ruch oporu jest tak samo podzielony jak grecki, rząd polski przyspieszył wybuch Powstania, aby objąć władzę w stolicy przed wkroczeniem Rosjan.

Omawiany list Barraclougha stał się dla Georgea Orwella inspiracją do napisania ostrego w tonie, a równocześnie bardzo wnikliwego, artykułu na temat Powstania Warszawskiego, opublikowanego 1 września 1944 roku w Tribune. Argumenty Barraclougha Orwell uznał za symptomatyczne dla „tchórzliwej i służalczej” wobec Związku Sowieckiego postawy brytyjskich dziennikarzy i intelektualistów i poddał je miażdżącej krytyce. Warto zapoznać się z treścią tego artykułu:

 [..] Chciałbym zaprotestować przeciw podlej i tchórzliwej postawie przyjętej przez brytyjska prase w stosunku do trwającego w Warszawie powstania. Gdy tylko dotarły do nas o nim wiadomości, „News Chronicie” i pokrewne tytuły wyraziły zdecydowaną dezaprobatę.

Po lekturze zamieszczonych artykułów czytelnikowi pozostawało ogólne wrażenie, że Polacy zasłużyli na lanie, albowiem uczynili coś, do czego przez lata całe namawiały ich rozgłośnie alianckie, i ze nie otrzymują żadnej pomocy z zewnątrz, bo na nią nie zasługują. Kilka gazet zasugerowało, iż broń i sprzęt wojskowy mogliby zrzucić powstańcom Anglicy i Amerykanie oddaleni o tysiąc mil; jeśli dobrze się orientuje nikt jakoś nie zaproponował, by tych zrzutów dokonali Rosjanie, znajdujący się dwadzieścia mil opodal. […] Wszystkie, lub niemal wszystkie gazety lewicowe pełne były potępień polskiego rządu, ze dał swoim zwolennikom sygnał do powstania „przedwcześnie”, to znaczy wtedy, gdy Armia Czerwona stała u bram tego miasta. [..]

Najbardziej interesuje mnie postawa inteligencji brytyjskiej, która to grupa nie potrafi zakwestionować nawet pojedynczym głosem tego, co w jej mniemaniu jest rosyjską polityką, obojętne jaki kurs bierze ta polityka, i która wykazała w tym wypadku niesłychana podłość, sugerując, że nie powinniśmy wysyłać samolotów na pomoc naszym towarzyszom broni walczącym w Warszawie. Ogromna większość lewicowców, którzy przyjmują bez żadnych zastrzeżeń to, co podsuwa im News Chronicie itd., wie o Polsce niewiele więcej niż ja. Wiedza ta ogranicza się do tego, że Rosjanie są przeciwni polskiemu rządowi na emigracji w Londynie i doprowadzili do utworzenia konkurencyjnego ciała, co, zdaniem lewicowców, rozstrzyga sprawę. Gdyby jutro Stalin przestał popierać PKWN i uznał polski rząd w Londynie, cała brytyjska inteligencja poszłaby za nim jak stado baranów. Jej stosunek do radzieckiej polityki zagranicznej nie wyraża się w pytaniu: „czy ta polityka jest słuszna, czy nie?”, tylko: „to jest polityka rosyjska – co możemy uczynić, by ją uwiarygodnić?”. Taką postawę można uzasadnić – jeżeli w ogóle można - jedynie argumentem siły. Rosjanie są silni w Europie Wschodniej – my nie jesteśmy – z zatem nie wolno nam się im przeciwstawiać.[…]

Oto kilka słów prawdy do angielskich dziennikarzy lewicowców i do intelektualistów w ogóle: „Zapamiętajcie, ze za nieszczerość i tchórzostwo zawsze trzeba zapłacić. Nie wyobrażajcie sobie, że przez całe lata można uprawiać służalczą propagandę na rzecz sowieckiego lub jakiegokolwiek innego reżimu, a potem powrócić nagle do intelektualnej przyzwoitości. Raz się skurwisz, kurwą zostaniesz.”[…]

(George Orwell, As I please, Tribune, 1 września 1944 [w] George Orwell, I ślepy by dostrzegł. Wybór opowiadań i felietonów, Kraków 1990, str. 145-150)

 

Niestety, diagnoza Orwella w Polsce nie sprawdziła się. Polscy intelektualiści, artyści, dziennikarze wysługujący się sowieckiemu imperium przez ponad trzydzieści lat nie zapłacili za swoją podłość i cynizm. Nie zostali uznani za infamisów. Wprost przeciwnie niektórzy skurwieni pisarze, historycy i artyści zaczęli chodzić w glorii „autorytetów moralnych”, orzekać co jest godziwe, a co jest niegodziwością, i wyznaczać standardy moralne.

Natomiast implikacją ich wcześniejszych działań są matryce opinii o Powstaniu Warszawskim, wdrukowane w głowy sporej części Polaków. Dzięki temu co roku, w sierpniu możemy czytać elaboraty o Powstaniu Warszawskim, które zostało rozpoczęte bez szansy na militarne zwycięstwo, przez „zbrodniczych dowódców z KG AK”, wykorzystujących naiwność i zapał młodych, mężnych i walecznych żołnierzy.

 

 

***

Przy pisaniu notki autorka wykorzystała

1.     Norman Davies, Powstanie Warszawskie, Wyd. Znak, Kraków 2004)

2.     George Orwell, I ślepy by dostrzegł. Wybór opowiadań i felietonów, Kraków 1990, str. 145-150)

3.     Janina Hera, I tak to się zaczęło, Arcana, nr 74-75 (2-3/2007), str. 79-108

4.     Janina Hera, Spisane będą czyny i rozmowy. Wypisy ze stalinowskiej genealogii współczesności, Arcana, nr 96 (6/2010), str. 122-139

5.     Janina Hera, Łamanie moralne społeczeństwa, Arcana, nr 103-104, (1-2/2012), str. 110-129

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura