Kilkanaście dni temu sąd we Wrocławiu, nie wysłuchawszy argumentów Grzegorza Brauna, podtrzymał decyzję sędziego Korzeniewskiego o ukaraniu go grzywną za rzekomą obrazę świadka, przywołując te samo urojone uzasadnienie decyzji.
Kiedy Wysoki Sąd ogłosił wyrok, wstałem, pożegnałem się z moim adwokatem i wyszedłem z trzaskiem zamykając drzwi za sobą. I za to właśnie wysyła się mnie na tydzień do aresztu – lepsze to, niż nic, bo innego urlopu w tym sezonie mieć nie będę – skomentowal sądowy wyrok Grzegorz Braun.
Niestety, radość reżysera była przedwczesna. Zgodnie z wolą sądu w poniedziałek 20 lipca Grzegorz Braun zgłosił się do wrocławskiego więzienia, został jednak odeslany spod bramy ze względu na brak miejsca. W tej sytuacji Grzegorz Braun udał się do sądu który go skazał poskarżyć się na decyzję kierownictwa więzienia, ale został odesłany na policję. Policja też okazała się nieczuła i odmówiła reżyserowi wypoczynku w areszcie.
Przygody Grzegorza Brauna we wrocławskiej sprawiedliwości trwają już siedem lat. Już siedem lat sądy wrocławskie nie są w stanie zdecydować czy reżyser pobił pięciu policjantów czy też został przez nich bezprawnie zatrzymany, rzucony na glebę i skuty kajdankami. Sędziowie z cała powaga słuchają zeznań policjantów zapewniających Wysoki Sąd, że szczupły, niewysoki mężczyzna w okularach pobił pięciu rosłych chłopów w policyjnych mundurach i usilnie szukają jakiejś możliwości, która pozwoli im uznać te zeznania za prawdziwe.
Ciąg dalszy przygód Grzegorza Brauna z wymiarem sprawiedliwości zostanie napisany niebawem przez wrocławskich sędziów.
O ile oczywiście reżyserowi wcześniej nie złoży wizyty seryjny samobójca.