wiesława wiesława
4658
BLOG

Judenältester Chaim Mordechaj Rumkowski

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 55

Po wkroczeniu do Łodzi 9 września 1939 roku, Niemcy od razu przystąpili do wprowadzenia ustawodawstwa antyżydowskiego.Wcześniej, zaraz po wybuchu wojny kilkadziesiąt tysięcy łódzkich opuściło miasto, udając się na wschodnie tereny RP. Wśród nich był ówczesny przewodniczący łódzkiej gminy żydowskiej Lajb Mincberg, poseł do Sejmu. W Łodzi pozostało około 180 tysięcy wyznawców religii mojżeszowej. 13 października 1939 r. Niemcy rozwiązali stary zarząd łódzkiej gminy żydowskiej i wyznaczyli na Przełożonego Starszeństwa Żydów (Judenältester)Chaima Mordechaja Rumkowskiego, dając mu nieograniczoną władzę nad Żydami, która sprawował do końca sierpnia 1944 r.

Chaim Rumkowski urodził się w 1877 r. w Ilinie w guberni witebskiej. Do Łodzi przybył w 1898 roku, zfalą migracji Żydów z guberni wschodnich tzw. litwaków do Kongresówki, po ukazie carskim z 1882 r. zabraniającym Żydom osiedlania na wsi i w miasteczkach poniżej 1000 mieszkańców, i serii pogromów organizowanych przez władze rosyjskie i wspierające je organizacje nacjonalistyczne. Rumkowski zakończył edukację na chederze (religijnej szkole podstawowej); był samoukiem. Udało mu się nauczyć języka polskiego, aczkolwiek nie była to poprawna polszczyzna, mówił też po niemiecku i rosyjsku. Jego poglądy polityczne ukształtowały się już w młodości - był syjonistą. W Łodzi najpierw pracował jako sprzedawca w sklepie, potem założył niewielką fabryczkę pluszu, która zbankrutowała. I wojnę światową Rumkowski spędził w Rosji, ale wrócl do Łodzi w 1918 roku i zaczął pracować w jednej z firm ubezpieczeniowych. W 1921 roku został członkiem gminy żydowskiej, jako przedstawiciel partii Poalej Syjon – Lewica. Był znanym społecznikiem działającym w różnych placówkach oświatowych i wychowawczych. Z funduszy Jointu utworzył na przedmieściach Łodzi, w Helenówku, sierociniec – hachszarę, przygotowującą dzieci do wyjazdu do Palestyny. Jednak postacią historyczna został dopiero po wybuchu II wojny światowej. Rumkowski mógł opuścić Łódź po wybuchu wojny, jednak został i stał się przywódcą łódzkiej społeczności żydowskiej.

 

9 listopada 1939 r. Łódź została włączona do Rzeszy (Kraj Warty, pod władzą gauleitera Artura Greisera). Z jego polecenia podjęto próby wysiedlenia łódzkich żydów do Generalnego Gubernatorstwa, jednak okazało się szybko, ze przesiedlenie wszystkich Żydów jest niemożliwe, i w tej sytuacji 10 grudnia 1939 r. prezes rejencji kalisko - łódzkiej FriedrichǛbeldorf przedstawił projekt utworzenia w Łodzi żydowskiej dzielnicy (getto). Wcześniej 14 listopadaǛbeldorf wprowadził dla wszystkich Żydów, bez względu na wiek i płeć, obowiązek noszenia na prawym ramieniu żółtej opaski o szerokości 10 cm. Za niestosowanie się do tego zarządzenia groziła kara śmierci. Był to pierwsze zarządzenie tego rodzaju wprowadzone w III Rzeszy.Ǜbeldorf wyprzedził Reinharda Heydricha o dwa lata, który zarządzenie o oznakowaniu Żydów wydał 1 października 1941 roku. Trzeba zauważyć, że zarządzenie Heydricha nie dotyczyło dzieci do szóstego roku życia, a za naruszenie nakazu przewidywało jedynie karę grzywny lub aresztu.

8 lutego 1940 roku w gazecie „Lodscher Zeitung” ukazało się rozporządzenie prezydenta policji Johanna Schafera o utworzeniu w Łodzi wydzielonej dzielnicy mieszkaniowej dla Żydów na terenie Starego Miast i Bałut, a 12 lutego rozpoczęła się akcja przesiedlania Żydów, połączona z wysiedlaniem Niemców i Polaków z tych dzielnic. Od razu powołano Żydowską służbę Porządkową, czyli policję, i uruchomiono pocztę. 30 kwietnia getto zostało całkowicie zamknięte i odizolowane od reszty miasta. Na początku getto zajmowało 4.13 km2, później teren getta zmniejszono do 3.82 km2.

Wg spisu powszechnego przeprowadzonego w czerwcu 1940 roku, w getcie znalazło się ponad 160 tysięcy osób, z czego 6500 pochodziło z poza Łodzi.

Władzę nad tą częścią miasta, które od 11 kwietnia 1940 r. do końca wojny nazywało się Litzmanstadt, sprawował Gettovervaltung (Zarząd Getta), wydział Zarządu Miejskiego, podlegający bezpośrednio nadburmistrzowi Litzmanstadt, Wernerowi Ventzkemu. Szefem Gettovervaltung był Hans Biebow, kupiec z Bremy. 

Nad mieszkańcami getta pełna wladzę miał Judenältester Chaim Rumkowski.

Rumkowski przystąpił energicznie do działania – powoływał kolejne wydziały, urzędy i agendy. Otworzono szkoły, (nawet gimnazjum), sierocińce, domy modlitwy. Z inicjatywy artystów żydowskich, którzy znaleźli się w getcie utworzono dom kultury, gdzie odbywały się koncerty i przedstawienia rewiowe. Działała poczta, sąd i prokuratura, oraz szpital. Getto miało własną walutę – marki gettowe, popularnie nazywane „chamkami” (banknoty drukowano poza gettem, natomiast monety wykonywano na jego terenie).

Wkrótce jednak Hans Biebow przy pomocy Rumkowskiego przekształcił getto w obóz pracujący na potrzeby III Rzeszy. Rumkowski tworzył tzw. „resorty pracy” (zakłady pracy), w których Żydzi szyli mundury, czapki wojskowe, ubrania ochronne, produkowali menażki. Zamówienia pochodziły nie tylko od armii; wykonywano również zlecenia prywatnych firm niemieckich, z którymi kontakty miał Biebow.

Judenältester Chaim Rumkowskikierował się następującymi przesłankami:

·       Warunkiem istnienia getta jest wykonywanie przez jego mieszkańców pracy potrzebnej Niemcom,

·         Dla przeżycia silniejszych konieczne jest poświęcenie słabszych,

·         Jakikolwiek opór jest szkodliwy.

Rumkowski wielokrotnie mówił, ze tylko praca może ocalić mieszkańców getta i konsekwentnie trzymał się tego do samego końca.

 

Wg spisu powszechnego przeprowadzonego w czerwcu 1940 roku, w getcie znalazło się ponad 160 tysięcy osób, z czego 6500 pochodziło z poza Łodzi.Jesienią 1940 roku liczba mieszkańców getta zwiększyła się, bowiem do Łodzi zaczęły przybywać transporty Żydów z Europy Zachodniej – z Austrii, Czech, Niemiec i Luksemburga. Byli to przedstawiciele inteligencji, wolnych zawodów; Lekarze, artyści, dziennikarze. Między innymi do Litzmanstadt Getto przywieziono z Pragi dwie siostry Franza Kafki, a z Wiednia wdowę po kuzynie Theodora Herzla, twórcy syjonizmu. Makabryczne warunki, w jakich nagle znaleźli się ci ludzie, stały się przyczyną samobójczej śmierci wielu spośród nich.

W listopadzie 1940 roku przywieziono również do getta ponad 5 tysięcy Cyganów z Burgenlandu. Obawiając się rozprzestrzeniania epidemii tyfusu dziesiątkującej Cyganów, Niemcy rozpoczęli od nich wywózkę mieszkańców getta do ośrodka zagłady w Chelmie nad Nerem. Do maja 1942 roku wywieźli z getta Litzmannstadt około 57 tysięcy Żydów; w ostatnich transportach majowych wywieziono około 10 tysięcy Żydów z Niemiec (z Berlina, z Frankfurtu). W Chełmnie czekała na nich śmierć w samochodach ciężarowych,  przekształconych komory gazowe wykorzystujące spaliny (twórcza myśl techniczna niemieckich inżynierów, szczegółowo przedstawiona w filmie Lanzmana).

Następna wielka deportacja do ośrodka zagłady w Chełmie miała miejsce w dniach od 5 do 12 września 1942 roku. Wywieziono wtedy do ośrodka w Chełmie nad Nerem 15 681 osób, głównie chorych, starców i dzieci do 10 roku życia. Celem tej akcji nazwanej „Wielka Szpera” (od Allgemeine Gehsperre – całkowity zakaz opuszczania domów), było usunięcie z terenu getta osób niezdolnych do pracy, bowiem getto miało być obozem pracy.W przeddzień tej akcji Chaim Rumkowski wygłosił do mieszkańców getta zgromadzonych na tzw. placu strażackim przemówienie wzywające ich do dobrowolnego oddania dzieci, gdyż Niemcy postawili mu warunek: albo wskaże im 20 tys. ludzi nieprzydatnych do pracy, albo istnienie getta będzie zagrożone.Dramatyczna treść tego przemówienia najlepiej pokazuje sposób rozumowania i postawę Rumkowskiego:

"Ponury podmuch uderzył getto. Żądają od nas abyśmy zrezygnowali z tego, co mamy najlepszego – naszych dzieci i Starszych. Nie mogłem mieć własnych dzieci, więc oddałem swoje najlepsze lata dzieciom. Żyłem i oddychałem z dziećmi, nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę musiał uczynić tę ofiarę na ołtarzu własnymi dłońmi. W moim wieku, muszę rozłożyć ręce i błagać: Bracia i siostry! Oddajcie mi je! Ojcowie i matki –dajcie mi swoje dzieci!

Miałem przeczucie, że coś się szykuje za naszymi plecami. Antycypowałem coś i zawsze byłem jak strażnik – na służbie, aby temu czemuś zapobiegać. Ale to było nieskuteczne, ponieważ nie wiedziałem, co nam zagraża. Wzięcie chorych ze szpitali zaskoczyło mnie zupełnie. I daję wam najlepszy dowód tego: miałem tam swoich najbliższych i najdroższych i nie mogłem nic dla nich zrobić!
Myślałem, że to będzie koniec tego wszystkiego, że po tym, zostawią nas w spokoju, spokoju, za którym tak tęskniłem, dla którego zawsze pracowałem, który był moim celem. Ale coś innego było nam przeznaczone. Taki jest los Żydów – zawsze więcej cierpienia i zawsze coraz trudniejszego do zniesienia cierpienia, szczególnie w czasie wojny.
Wczoraj popołudniu dali mi rozkaz wysłania więcej niż 20.000 Żydów poza getto a jeśli nie „My to zrobimy”. Pytanie, jakie powstało to czy powinniśmy to wziąć na siebie, zrobić to sami, czy zostawić to innym do zrobienia?” Więc, my – to znaczy Ja i moi najbliżsi współpracownicy pomyśleliśmy najpierw nie o tym ilu zniknie, ale jak wielu jest możliwe ocalić. I doszliśmy do konkluzji, że jakby nie było to dla nas trudne, powinniśmy wcielić ten rozkaz w życie własnymi rękami.
Muszę przygotować tę trudną i krwawą operację, muszę odciąć gałęzie, aby ocalić pień. Muszę zabrać dzieci, ponieważ jeżeli tego nie zrobię, inni mogą być także zabrani – Broń boże.

Nie mam dla Was dzisiaj, żadnego pocieszenia. Ani nie życzę sobie, aby was uspokoić. Musze przyjąć na siebie całą złość i ból. Przyszedłem do was jak złoczyńca zabrać wam to, co jest hołubicie najbardziej w waszych sercach.
Próbowałem, używając wszystkich możliwości, aby ten rozkaz został odwołany. Próbowałem, ale kiedy okazało się to niemożliwe – złagodzić rozkaz. Jeszcze wczoraj dostarczyłem listę dzieci w wieku 9 lat i chciałem ocalić chociażby tą jedną grupę wiekową dziewięciu i dziesięciolatków. Ale nie miałem pewności, co do ustępstw i tylko w jednym punkcie odniosłem sukces, w ocaleniu dzieci powyżej dziesiątego roku życia. Niech to będzie pocieszeniem w naszej głębokiej żałobie.
Jest w getcie wielu pacjentów, którzy oczekuję, że przeżyją najwyżej kilka dni więcej, może kilka tygodni. Nie wiem czy ten pomysł jest szatański czy nie, ale muszę powiedzieć to: „Oddajcie mi chorych. W ich miejsce możemy ocalić zdrowych”
Wiem jak drodzy są chorzy w każdej rodzinie a szczególnie dla Żydów. Jednakże, kiedy czynione są okrutne żądania, ktoś musi zważyć i zmierzyć:, kogo się powinno, można i da ocalić? I zdrowy rozsądek mówi, że trzeba ocalić tych, których da się ocalić i tych, którzy mają szansę na ratunek a nie tych, których nie dałoby się ocalić w żadnym razie…
Przypominam wam, że żyjemy w getcie. Żyjemy wśród takich ograniczeń, że nie mamy nawet dla zdrowych a co dopiero dla chorych. Każdy z nas karmi chorych płacąc własnym zdrowiem, oddajemy nasz chleb chorym. Dajemy im nasze skromne racje cukru, nasz niewielki kawałek mięsa. I jaki jest rezultat? To nie jest dość żeby wyleczyć chorego i sami popadamy w chorobę. Oczywiście takie poświęcenia są najpiękniejsze i szlachetne. Jednakże są czasy, które kiedy trzeba wybrać, poświęcić chorych, którzy nie maja najmniejszej szansy na wydobrzenie i także czynią innych chorymi, czy ratować zdrowych.
Nie mogę rozważać tego problemu zbyt długo, ja go rozwiązują na korzyść zdrowych. W tym duchu dałem odpowiednie instrukcje lekarzom i oczekuję od nich, aby dostarczyli niewyleczalnych pacjentów, dzięki czemu zdrowi, którzy chcą i są zdolni do życia będą ocaleni w miejsce chorych.
Rozumiem was, matki, widzę wasze łzy. I tak samo czuję, co wy czujecie w waszych sercach wy, ojcowie, którzy musicie wstawać do pracy w następny dzień po tym, kiedy wasze dzieci będą wam zabrane, kiedy jeszcze wczoraj bawiliście ze swoimi drogimi maluchami. To wszystko wiem i czuję. Od czwartej popołudniu wczoraj, kiedy pierwszy raz dowiedziałem się o rozkazie jestem zupełnie zdruzgotany. Dzielę wasz ból. Cierpię z powodu waszej boleści i nie wiem jak to przeżyję – ale muszę znaleźć siły, aby to uczynić.
Wyjawię wam tajemnicę. Oni zażądali 24.000 ofiar, po 3.000 na każdy z ośmiu dni. I wygrałem redukcję liczby do 20.000 ale tylko na warunkach, że będą to dzieci do 10 lat. Dziesięciolatki i starsze są bezpieczne! Jednak dzieci i starsi to tylko około 13.000 dusz, więc różnicę musimy wyrównać chorymi. Ledwo mogę mówić. Jestem wykończony. Chcę wam tylko powiedzieć, o co was proszę – pomóżcie mi przeprowadzić te akcję. Drżę i obawiam się, że inni – Boże broń, mogą to zrobić sami. Złamany Żyd stoi przed wami. Nie zazdrośćcie mi. To jest najtrudniejszy ze wszystkich rozkazów, jaki musiałem kiedykolwiek wydać. Wyciąga do was moje złamane, trzęsące się ręce i błagam: dajcie tym rękom ofiary! Tylko tak możemy zapobiec przyszłym cierpieniom i zbiorowość 100.000 Żydów może być zachowana. Obiecali mi, że jeżeli dostarczymy ofiary naszymi rękoma, będzie pokój!
[krzyki z tłumu o innych możliwościach, niektórzy mówią „Nie damy dzieciom iść samotnie – wszyscy pójdziemy!!!” i temu podobne]
To są puste słowa! Nie mam siły się z Wami kłócić! Jeżeli władze tutaj przybędą nikt z was nie będzie krzyczał! Rozumiem, co to znaczy oderwać część ciała. Wczoraj błagałem na kolanach, ale to nie pomogło. Wy, przybyli w małych wiosek z żydowskimi społecznościami liczącymi 7.000 czy 8.000 czy ledwo 1.000 – co jest lepsze? Czego chcecie? Żeby 80 czy 90.000 Żydów pozostało czy – Boże broń – żeby cała populacja była unicestwiona?
Możecie to cenić tak, jak chcecie, moja rola to zachować pozostałych Żydów. Nie mówię do gorących głów. Mówię do waszego rozsądku i sumienia. Robiłem wszystko i nadal będę robił wszystko, co jest możliwe żeby trzymać przemoc z dala od ulicy i rozlewu krwi. Rozkaz nie może być niewykonany, może być tylko zredukowany.
Trzeba mieć serce złoczyńcy by prosić o to, o co proszę. Ale spróbujcie postawić się w moim miejscu i dojść do konkluzji, do jakiej doszedłem w jakikolwiek inny sposób. Część, która może być ocalona jest o wiele większa niż ta, która musi być oddana!"

Jak przebiegała akcja „Wielka Szpera” można przeczytać w „Kronice getta łódzkiego”:

Zasadniczo wyglądało to tak, ze blok za blokiem zostawał otoczony przez policję żydowską i po kolei do każdego domu wkraczał przedstawiciel władzy (gestapo) w otoczeniu całej chmary policji i straży ogniowej żydowskiej. Wystrzałem dawano sygnał do zbiórki, po czym wszyscy mieszkańcy danego domu zwoływani byli na podwórze i ustawieni w dwuszeregu podlegali przeglądowi przedstawiciela władzy. W międzyczasie policja żydowska rewidowała mieszkania i sprowadzała ewentualnie ukrywających się lub też chorych. Po jednej stronie ustawiani byli deportowani, po drugiej ci, którzy mieli zostać. Wybrani do deportacji odsyłani byli na wozach do punktów zbornych.

(Kronika getta łódzkiego, 14 września 1942 roku).

 

Podczas „Wielkiej Szpery” zostało zabitych około 200 osób, które nie zgadzały się na wywiezienie bliskich. Wywiezione zostały wszystkie sierocińce, opróżnione zostały szpitale. Na terenie getta została tylko niewielka liczba małych dzieci, które udało się ukryć, oraz dzieci żydowskich urzędników i policjantów, którzy uczestniczyli w akcji.

Ta barbarzyńska deportacja, prowadzona z wyjątkowym okrucieństwem, zredukowała liczbę Żydów w getcie do niespełna 90 tys. osób. Odtąd Litzmannstadt Ghetto stało się wielkim obozem pracy, gdzie cała ludność wprzęgnięta została do robót na rzecz gospodarki Rzeszy.Wydawało się, że przynajmniej ci Żydzi, z racji ich użyteczności dla gospodarki wojennej, ocalą życie. Jeszcze w maju 1944 r. w Łodzi przebywało 76 tys. Żydów, którzy z niecierpliwością oczekiwali na nadejście wojsk sowieckich. Niestety, ich nadzieje nie spełniły się. W związku z wybuchem Powstania Warszawskiego, latem 1944 r. ofensywa sowiecka zatrzymała się na linii Wisły, co dało Niemcom czas na przeprowadzenie ostatniej akcji deportacyjnej. Żydów łódzkich wywożono głównie do obozu w Oświęcimiu, gdzie większość natychmiast zgładzono.

Judenältester Chaim Rumkowski wraz z żoną, przysposobionym synem – Stanisławem Steinem, bratem Józefem i jego żoną – Heleną, został wywieziony 29 sierpnia 1944 r., ostatnim transportem z Łodzi, ze stacji Radegast do Auschwitz, gdzie zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno Hans Biebow proponował mu możliwość ocalenia, ale bez brata i rodziny, co Rumkowski odrzucił.

Po odjeżdzie ostatniego transportu getto zostało zlikwidowane. Na terenie Bałut zostało około 1500 osób, z których Biebow wybrał osobiście około 600 do pracy na terenie Niemiec. Byli to głównie wysocy urzędnicy administracji getta i ich rodziny, bliscy współpracownicy Rumkowskiego. Zostali wywiezieni do Drezna i Konigswurterhausen, gdzie mieli pracować w fabrykach, których współwłaścicielem był Biebow. Większość z nich przezyła wojnę. W Łodzi pozostało Aufrämungskommando składające się z około liczące około 800 Żydów przeznaczonych do porządkowania terenu getta, którzy doczekali wyzwolenia miasta w styczniu 1945 r.

Chaim Rumkowski jest postacią wielce kontrowersyjną. Formułowane są o nim opinie skrajnie różniące się. Bezkompromisowy w ocenie Chaima Rumkowskiego jest Marek Edelman: „Dla mnie Rumkowski był pomocnikiem kata. To dzięki niemu Hans Biebow nie musiał mobilizować niemieckich żołnierzy, wszystko miał podane na tacy. Nie interesuje mnie, czy Rumkowski prowadził z Niemcami jakąś grę, czy był tylko krwiożerczym psychopatą, który dorobił sobie do tego jakąś ideologię: że żydzi aby przetrwać, muszą się podporządkować i pracować bez wytchnienia.”

Opinie Żydów ocalałych z getta Litzmannstadt zdecydowanie różnią się od opinii Edelmana. Sarah Zyskind, jedna z ocalonych napisała o nim w książce „Stracone lata”:„Chaim Rumkowski był monarchą absolutnym. Mógł wyrzucić każdego z getta. Mógł przenosić ludzi z pracy do pracy. Mógł zamykać ludzi w więzieniu. Mógł wszystko. Jednak, gdy przychodziło do Niemców nie mógł nic. [...] Jednak między nami mógł wszystko. Nazywaliśmy go wszystkimi rodzajami tytułów: »Jego ekscelencja prezydent«, »Starszy Żydów« i nazywaliśmy go też »Królem«. Były znaczki z jego podobizną i pieniądze na których była jego twarz”.

Arnold Mostowicz, w łódzkim getcie był lekarzem i pracował w szpitalu chorób zakaźnych, w pogotowiu ratunkowym oraz jako lekarz sanitarny. Po likwidacji getta w sierpniu 1944 roku został wwieziony do obozu Auschwitz, skąd trafił do filii obozu Gross Rosen w Dörnhau. W filmie o Litzmannstadt Getto, pt. „Fotoamator”(reż. Dariusz Jabłoński), Arnold Mostowicz wystąpił jako narrator. Jego zdaniem polityka Rumkowskiego, polegająca na odwlekaniu za wszelką cenę zagłady getta, była szansą na ocalenie przynajmniej części Żydów. I ta strategia, zdaniem Mostowicza, dala rezultat. Ocalenie nie było dalekie. Żadne inne getto nie przetrwało tak długo. Z żadnego nie ocalało tyle ludzi.– napisał Mostowicz.

Zdaniem Moniki Polit, Rumkowski to bohater żydowskiej historii w diasporze. Tak zachowywali się wszyscy ci, którzy brali na siebie obowiązek reprezentowania swych żydowskich współbraci. Jemu przyszło żyć w strasznych czasach, które wymagały od niego arcytrudnych decyzji. Czy chciał złożyć tak wielką daninę krwi? Nie, ale stawał wobec okrutnych żądań okupantów.

Rozpatrując kwestię współpracy żydowskich Judenrätów z wykonawcami „Ostatecznego rozwiązania”, Hannah Arendt postawę Rumkowskiego przeciwstawiła postawie Adama Czerniakowa, przewodniczącego warszawskiego Judenrätu, który popełnił samobójstwo gdy Niemcy zażądali od niego wysłania dzieci z sierocińców do Treblinki. Jak napisała Arendt:  „Adam Czerniakow, który nie był rabinem, tylko niewierzącym, mówiącym po polsku żydowskim inżynierem, a mimo to nie zapomniał jak widać rabinackiej maksymy: „Niechby cię zabili, lecz nie posuwaj się poza ustaloną granicę”.

Sformułowane przez Hanne Arendt tezy o roli, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, wywołały wśród Żydów wielkie oburzenie. Wybitny znawca mistyki żydowskiej, Gershom Sholem, profesor Uniwersytetu w Jerozolimie podjął z nimi polemikę w liście skierowanym do Arendt:

W ujęciu jakie nadajesz zagadnieniu, jak Żydzi zareagowali na ekstremalną sytuację - a żadne z nas w niej się nie znalazło - odkrywam nierzadko zamiast wyważonej oceny jakiś rodzaj dążenia do demagogicznej przesady. Któż z nas może podziw powiedzieć, jakie decyzje powinna była w zaistniałych warunkach podjąć starszyzna żydowska, mniejsza zresztą o nazwę? […] Tak więc istniały np. Judenräte, w niektórych byli łajdacy, w niektórych święci. Czytałem mnóstwo o tych odmianach ludzi. Wśród członków rad było także wielu ludzi nie różniących się od nas samych, a niektórzy zostali zmuszeni do podejmowania strasznych decyzji w warunkach, jakich nie potrafilibyśmy w najmniejszym stopniu odtworzyć. Nie wiem czy postąpili słusznie, czy niesłusznie. Nie ośmielam się też wydawać oceny. Nie było mnie tam.

Odpowiadając na list Gershoma Sholema, Hanna Arendt napisała:

[…] Wszystko co funkcjonariusze żydowscy zrobili lub czego nie zrobili do roku 1939 , a nawet 1941 – da się zrozumieć i usprawiedliwić. Dopiero później sprawa staje się wysoce problematyczna. […] jestem przekonana, że uporamy się z nasza przeszłością jedynie pod tym warunkiem, że zaczniemy ją osądzać i zdobędziemy się wobec niej na uczciwość.

Moje stanowisko przedstawiłam jasno, a jednak wyraźnie widzę, ze go nie zrozumiałeś. Stwierdziłam, że nie było żadnej możliwości stawienia oporu, ale można było nie robić niczego. Żeby nie robić niczego, nie trzeba być świętym, wystarczyło powiedzieć: „Jestem tylko zwyczajnym Żydem, i nie chcę odegrać żadnej innej roli”. […] trzeba by się zastanowić, nie tyle nad ludźmi, ile nad argumentami, przy pomocy których usprawiedliwiali się oni wobec samych siebie lub wobec innych. W odniesieniu do tych argumentów mamy prawo wydawania ocen. Nie wolno nam ponadto zapominać, że mamy tu do czynienia z sytuacją potworną i beznadziejną, która jednak nie była sytuacja obozów koncentracyjnych. Decyzje te podejmowano w warunkach terroru, ale nie pod jego bezpośrednim ciśnieniem lub wpływem. Są to istotne różnice stopnia, których każdy badacz totalitaryzmu musi być świadom i które musi on uwzględnić. Ci ludzie dysponowali jednak pewną ograniczoną wolnością decydowania działania. [..] Ponieważ w praktyce zajmujemy się ludźmi, a nie bohaterami lub świętymi, ta właśnie możliwość „nie uczestniczenia” ma decydujące znaczenie w momencie, gdy przystępujemy do formułowania ocen, nie systemu, tylko jednostki, jej wyborów i argumentów. […]

*****

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

Joanna Podolska, Spacerownik. Łódź żydowska, Łódź 2009,

Janusz Wrobel, W cieniu Holocaustu, [w] Biuletyn IPN, nr 11/2005, str. 26-27

W. Bereś, K. Burnetko, Marek Edelman: życie. Po prostu., Warszawa 2012

Hannah Arendt. Eichmann w Jerozolimie. O banalności zła, SIW Znak, Kraków 1987

http://www.centrumdialogu.com/litzmannstadt-ghetto/913-przemowienia-chaima-m-rumkowskiego-ogaszajce-wielk-szpere

http://www.centrumdialogu.com/pl/biogramy/835-mostowicz-arnold

http://dzieje.pl/aktualnosci/monika-polit-rumkowski-byl-ofiara-niemcow-nie-ich-wspolpracownikiem

http://www.polskieradio.pl/39/247/Artykul/169032,Chaim-Rumkowski

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura